Nawet jak nie padają gole, to na brak ostrej walki nikt nie może w śląskiej rywalizacji narzekać. Wczoraj goli nie zobaczyliśmy, za to sędzia Tomasz Mikulski aż dwukrotnie sięgał po czerwony kartonik.
- Nawet nie ma o czym mówić - machnął ręką jeden z ukaranych, Maciej Scherfchen z Ruchu. - Najważniejsze, że nie przegraliśmy!
Jasiu, zostań z nami
- Liczę na dobry mecz - mówił trener Legii, Jan Urban. Były piłkarz Górnika pojawił się na stadionie w Zabrzu i kibice od razu rozpoczęli skandowanie: "Jasiu, zostań z nami!". - W czwartej kolejce tu przyjadę z Legią - żartował Urban.
Tomasz Zahorski, Piotr Madejski, Krzysztof Pilarz i Przemysław Pitry nie potrafili w pierwszej części zaskoczyć bramkarza gości.
Oberwujący mecz Łukasz Piszczek z Herthy Berlin miał nadzieję, że po przerwie to się zmieni.
- Trzymam kciuki za gospodarzy. Moja narzeczona Ewa jest z Zabrza.
Indor na pocieszenie
Po przerwie było jednak dużo gorzej. Bramkarze mieli niewiele pracy i zapamiętaliśmy jedynie ostrą grę piłkarzy. Czerwone kartki ujrzeli Scherfchen i Marko Bajić.
- Nie wiem, może zabrakło nam sił po przerwie albo koncentracji - tłumaczył napastnik Górnika, Tomasz Zahorski. - Nie umiem wytłumaczyć słabszej gry. Szkoda, bo uciekły nam dwa punkty. - Zabrakło nam szczęścia. Przecież do przerwy nieźle mieszaliśmy w ich polu karnym, a później już nic - dodaje Piotr Madejski, który po meczu jako najlepszy piłkarz Górnika dostał w nagrodę od wiernego fana 20- -kilogramowego indora. - To tylko na pocieszenie. Oczywiście pójdzie do gara.
Nieco weselsze miny mieli chorzowianie. - Może śląskie derby nie były wielkie, ale walki było sporo - mówił kapitan Ruchu, Wojciech Grzyb. - Najważniejsze, że wywozimy stąd punkt.