Detektyw Krzysztof Rutkowski

i

Autor: Marek Kudelski/Super Express

Detektyw Krzysztof Rutkowski o słynnej aferze dolarowej: Franklina M. złapałem w łódzkim hotelu

2020-04-14 15:19

Franklin M. (44 l.) rozegrał w Legii tylko cztery mecze, ale zapadł wielu ludziom w Polsce mocno w pamięć. To jedna z najbardziej niesamowitych historii w jaką wplątał się piłkarz grający kiedykolwiek w Ekstraklasie. W 2000 roku Kameruńczyk (poza Legią był też piłkarzem Korony Kielce i Jezioraka Iława), wraz z nigeryjskimi oszustami, namówił biznesmena z Iławy na kupno farbowanych dolarów. Po zamoczeniu ich w specjalnych odczynnikach banknoty miały odzyskać naturalny kolor i przynieść biznesmenowi wielki zysk. Oczywiście, z „interesu” wyszły nici, a M. spędził piętnaście miesięcy w polskim więzieniu, bo sąd nie dał wiary jego tłumaczeniom, że wplątał się w tę aferę nieświadomie. Kameruńskiego gracza złapał wtedy wynajęty przez poszkodowanego biznesmena (miał stracić 1,6 mln złotych) detektyw Krzysztof Rutkowski (60 l.), który wrócił wraz z nami do tej niesłychanej sprawy.

Super Express: - Pamięta pan tę historię? Farbowane dolary, maczanie ich w odczynnikach i czekanie aż się odbarwią… Kameruński piłkarz, nigeryjscy oszuści i polski biznesmen z Iławy. Przecież trudno uwierzyć, że to się mogło wydarzyć…
Krzysztof Rutkowski: - Ale się wydarzyło. A sprawę pamiętam doskonale. Wbrew pozorom w ten sposób oszukanych zostało wielu biznesmenów, nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Najpierw przychodziły z Nigerii listy, później ci ludzie próbowali się uwiarygodniać. To były tak zwane „czarne dolary”. Miały pochodzić z rezerw nigeryjskiego banku, a czarny kolor miał je niby zabezpieczać przed kradzieżą. Wszystko studolarówki. Proponowano ich kupno po bardzo dogodnej cenie, plus oczywiście nabywający musiał dokupić odczynniki, dzięki którym miały odzyskać naturalny kolor.

- I w to właśnie przestępstwo zamieszany był Franklin M., który skontaktował biznesmena z Iławy z Nigeryjczykami…
- Dokładnie tak. Biznesmen z Iławy to bardzo bogaty człowiek, milioner, właściciel firmy meblarskiej. Miał kupić te „czarne dolary” do tego odczynniki i szybko pomnożyć zysk. Bo ta przebitka miała być razy kilka. Wkładasz milion, a wyjmujesz kilka milionów.

- Na początku zorganizowano pokaz…
- Dokładnie tak. To było jak sztuczka iluzjonisty. Włożyli jeden czarny banknot do cieczy, polali odczynnikami, szybko go podmienili i dali biznesmenowi. Ten poszedł do kantoru, wymienił, dolar okazał się prawdziwy, więc niby wszystko grało. No ale potem…

- Potem kupił dużą ilość dolarów, a do tego odczynniki. I zaczął się problem…
- Tak. Nie dość, że kupił te czarne dolary, to jeszcze musiał u nich kupić, za duże pieniądze, odczynniki. No i próbował je odbarwiać, ale oczywiście nic z tego nie wyszło. A tamci oczywiście zniknęli. Tylko gdyby on się im chociaż bliżej przyjrzał tym pieniądzom… To były takie, powiedziałbym, dziecinne podróbki. One nawet nie przypominały prawdziwej studolarówki, nie były cięte tak zwaną „gilotyną”, a nożyczkami. Kiedy przykładaliśmy je do prawdziwej studolarówki dość wyraźnie różniły się choćby kształtem.

- A skąd pan wziął się w tej sprawie?
- Wtedy policja słabo sobie radziła z takimi sprawami, natomiast my już mieliśmy pewne doświadczenia, to nie była nasza pierwsza sprawa przeciw afrykańskim oszustom. Biznesmen zwrócił się więc do nas, a ja zacząłem szukać tego piłkarza.

- Wiedział pan, że on jest piłkarzem?
- Tak, tak, oczywiście. Miałem wszelkie dane tej sprawy, musiałem wiedzieć kogo szukać.

- Trudno go było złapać?
- Nie, dość szybko go namierzyliśmy. Zatrzymania dokonaliśmy w Łodzi, w Grand Hotelu, on miał tam wtedy umówione spotkanie. To była szybka akcja, a Kameruńczyk był bardzo mocno zaskoczony.

- Stawiał opór?
- Nie, w żaden sposób. Szybko wylądował na ziemi i było po sprawie.

- Co dalej?
- Przekazaliśmy go policji, a sąd uznał jego winę. Sprawę prowadził sąd w Iławie, czyli tam, gdzie doszło do przestępstwa. Został skazany i trafił do więzienia.

- Prowadził pan wiele różnych spraw. Ta była łatwa, średnia, trudna?
- Szczególnie trudna nie była… Szybko ją rozwiązaliśmy. On się nie ukrywał, dlatego namierzenie go nie było trudne.

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj

Najnowsze