O Valencię Legia starała się bardzo długo. Czekała na niego cierpliwie, aż się doczekała. Brentford uznał, że Ekwadorczyk musi iść na wypożyczenie, aby złapać więcej minut w pierwszym składzie, o co w Championship miałoby mu być trudno. Pierwotny plan zakładał, że Anglicy wolą go zostawić na Wyspach, jednak ostatecznie zgodzili się na roczne wypożyczenie do Polski. SE jako pierwszy napisał, że to właśnie umowa na 12 miesięcy, że Legia nie zapłaci ani grosza, że po sezonie Joel wróci do Brentford, ale Legia będzie miała procent od jego przyszłego transferu. Mistrz Polski ogłosił przylot Ekwadorczyka, pokazał jego zdjęcia, poinformował o testach, ale potem zapadła cisza. O co chodzi? Czy coś się wydarzyło?
Z naszych informacji wynika, że transfer nie jest w żaden sposób zagrożony. Chodzi po prostu o sprawy papierkowe, kluby wymieniają się dokumentami, które formalnie domkną umowę. Podobnie było w przypadku Bartosza Kapustki, którego ogłoszenie też przeciągało się w czasie. Powtarzamy: trwają właśnie ostanie formalności, które według naszej wiedzy mogą się dokonać nawet dzisiaj. Zaraz potem klub powinien poinformować, że ma nowego pomocnika.