Marcin Kaczmarek

i

Autor: Marek Zieliński Marcin Kaczmarek

Ekstraklasa. Marcin Kaczmarek, czyli "mały Bobo"

2016-07-21 9:45

Marcin Kaczmarek ma zaledwie 42 lata i dopiero debiutuje w Ekstraklasie, ale doświadczenie trenerskie ma duże, aż siedem razy wspinał się o klasę wyżej z zespołami, które prowadził. Zaczynał z etykietką "syna swojego ojca", byłego drugiego trenera reprezentacji Polski Bogusława "Bobo" Kaczmarka, ale już wyszedł z jego cienia.

"Super Express": - W pierwszej kolejce Ekstraklasy ograliście 2:1 pana były klub Lechię Gdańsk. Serce bolało?

Marcin Kaczmarek: - Nigdy nie ukrywałem, że jestem lechitą. W Lechii się wychowałem, ukształtowałem piłkarsko, grałem od trampkarza. Potem wprowadziłem jako trener do drugiej i pierwszej ligi, więc nic dziwnego, że miałem ogromną satysfakcję, że wygraliśmy.

- Ile jest w panu z ojca Bobo Kaczmarka?

- Zawdzięczam ojcu, że nauczył mnie grać w piłkę i starał się wychować na porządnego człowieka, ale nasze drogi bardzo szybko się rozeszły. Wyjechałem z Gdańska, mając 20 lat. Genów się nie oszuka, ojciec zaszczepił we mnie miłość do futbolu, ale od 12 lat pracuję na własne nazwisko.

- Było panu łatwiej na starcie jako synowi tego "Boba" Kaczmarka?

- Na początku byłem bardziej rozpoznawalny, ale od kiedy rozpocząłem pracę, tata się nie wtrąca. Czasami zadzwoni z gratulacjami, jak po wygranej z Lechią, ale nie poucza, nie komentuje. Wiem, że już zawsze będę kojarzony jako "Młody Bobo", ale nauczyłem się z tym żyć.

- Podobno to żona namówiła pana na pracę w Płocku?

- Godzinę po odejściu z Olimpii Grudziądz pojawiła się oferta z Wisły. Stanąłem przed dylematem, bo Płock wtedy nie najlepiej się kojarzył, krążyła opinia, że jak chcesz się oduczyć grać w piłkę, to idź do Wisły. Podzwoniłem do ludzi ze środowiska. Odradzali mi ten krok, ale lubię wyzwania. Usiedliśmy z żoną i Magda powiedziała, że warto zaryzykować, pójść pod prąd. I to była dobra decyzja.

Najnowsze