Golas na meczu Górnik Zabrze - Lech Poznań

i

Autor: Przemysław Szyszka Golas na meczu Górnik Zabrze - Lech Poznań

Ekstraklasa. Plusy i minusy 2. kolejki

2014-07-29 14:00

Za nami 2. kolejka Ekstraklasy. Przyznajemy bez bicia, coraz mniej w lidze plusów, coraz więcej widowisk aspirujących do miana wieczornych usypiaczy. Skoro jednak przyjęliśmy pewną zasadę, postaramy się jej trzymać. Prezentujemy zatem trzy jasne i trzy ciemne strony weekendowych zmagań naszych ligowców.

PLUSY

1. Golas w Zabrzu (Górnik Zabrze - Lech Poznań 1:1)

Idealna puenta weekendu. Liga jest naga. Na dodatek cierpi na nadwagę i brak jej koordynacji. Dość powiedzieć, że po - było nie było - hicie kolejki więcej w mediach mówi się o zachowaniu sympatycznego grubaska, niż o popisach zawodników. Bo też bądźmy szczerzy, jeśli gdzieś w Zabrzu potrzebna była cenzura, to akurat na murawie. Żeby przykryć niekompetencje niektórych piłkarzy. Panów piłkarzy.

2. Beniaminkowie

GKS Bełchatów: 2 mecze, 6 punktów. Górnik Łęczna: 2 mecze, 4 punkty. Największe niespodzianki początku rozgrywek. Daleko im do kopania z gracją, ale może to i lepiej. Przynajmniej zawodnicy wiedzą co robić. Biegać. Nie wszyscy tak potrafią.

3. Rekordowy Łukasz Surma (Ruch Chorzów - Górnik Łęczna 1:2)

37 lat. 18 lat na zawodowych boiskach. 452 spotkania w Ekstraklasie. 24 bramki. I zaledwie 5 spotkań w reprezentacji Polski. Dalszy komentarz zbędny. Jeszcze długo nie będzie u nas normalnie.

MINUSY

1. Mariusz Rumak (Górnik Zabrze - Lech Poznań 1:1)

Lech zagrał w Zabrzu dwa mecze. Pierwszy trwał dwa kwadranse. Poznaniacy zmiażdżyli w nim gospodarzy. Drugi zaczął się później. W nim "Kolejorz" już nie uczestniczył. Dowodzenie przejął bowiem Rumak. I przeprowadził nalot dywanowy na swój zespół. Zmiana nie wyszła mu bodaj żadna. Kasper Hamalainen na szpicy znowu się skompromitował. W środku pola powstał krater. Skrzydła odpadły. A drużyna jak straciła koncept, tak już go nie odzyskała do ostatniego gwizdka.

2. Czwartkowi pucharowicze

W przypadku Ruchu Chorzów wytłumaczenie jest proste. Upalne lato, walka na dwa fronty i emeryci w roli liderów drużyny. To się nie mogło udać. Szczęście, że na razie niepotrzebni byli kardiochirurdzy.

Co innego Zawisza. Miał być europejski klub pełną gębą. Wyszło jak zwykle. Szałas z czerwonym dywanem i sedesem w salonie. W pucharach pogrom. Transfery wątpliwe. I jeszcze przygnębiające pustki na trybunach. Damy dobrą radę. Najpierw wyniki, potem stawianie warunków. Nigdy odwrotnie.

3. Michał Probierz (Zawisza Bydgoszcz - Jagiellonia Białystok 1:3)

Zastanawialiśmy się nad plusem. Nie ma bowiem nic nudniejszego niż konferencje prasowe. Jak łowić ryby w kałuży. Wchodzisz i wiesz, że nic nowego nie usłyszysz. A Probierz inaczej. Raz po niemiecku, raz na 30 sekund. Tylko mamy jeden problem. Nikt nie wie o co trenerowi "Jagi" chodzi. Jakby jeszcze miał nadzwyczajne wyniki. Mógłby bawić się w mędrca. A tak? Nie mam wyników, nie mam roboty, przestańcie zatrudniać lepszych z zagranicy.

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze