MINUSY
Coś się stało
To chyba najważniejszy wniosek. Nie wiemy. Może ten Trybunał. Może wiosna. Nie będziemy szukać genezy, zostaniemy przy faktach. A te mówią jasno: siatki trzepotały aż miło. Lechici, stopami Macieja Gajosa oraz Darko Jevticia, rozstrzelali przy ulicy Cichej Ruch Chorzów. Konstantin Vassiljew tchnął z 25 metrów nowe życie w zespół Jagiellonii Białystok. Armatą popisał się też Łukasz Piątek z Zagłębia Lubin.
Szok przeżył również chyba Ricardo Nunes z Pogoni, urodzony w RPA, co wskazywałoby na efekt "trybunałowy". Wszakże to trzecia impreza zorganizowana w III RP, o której usłyszał cały świat, po Okrągłym Stole i Euro 2012. Defensorowi szczecinian niewiele zabrakło by potężnym uderzeniem przełamać strzelecki impas w Ekstraklasie. Piłka wznosiła się, wznosiła, frunęła w kierunku okienka bramki Zagłębia, ale ostatecznie minęła je o centymetry. A i tak zagranie zachwyciło, co chyba jest sporym komplementem dla strzelającego.
Ruch - Lech 1:3! Kolejorz już widzi podium!
Do jedenastu razy sztuka. Wdowczyk zbawił (Termalica Bruk-Bet Nieciecza - Wisła Kraków 2:4)
Cudów nie koniec. O strzałach było, czas na konkretne rezultaty. Punkty. A takie trzy zainkasowała Wisła! W poniedziałek, najmniej lubiany dzień każdego Polaka, Dariusz Wdowczyk dokonał naprawdę realnego cudu. Kontrakt z Białą Gwiazdą podpisał w niedzielę, a już po upływie jednej doby przerwał koszmarną serię krakowian. Po dziesięciu meczach bez zwycięstwa, zawodnicy z Małopolski pokonali w Niecieczy Termalikę 4:2!
Trudno wytłumaczyć. Wisła nie grała, nie wygrywała, wyglądała żałośnie i nagle odpaliła. Ot, za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. I to jak! Paweł Brożek wykorzystał "setkę". To już wiele. Patryk Małecki strzelił gola. Spora większość nie uwierzy. Dorzucił dwie asysty. Nikt nie uwierzy, nie żartujcie. Przebiegał z piłką całe boisko, bramkę, pierwszą po powrocie, dorzucił Rafał Wolski, krakowianie dominowali, przeciwników na wyjeździe zmiażdżyli... Ufff. Football fiction, tyle że to się zdarzyło naprawdę.
Aż chciałoby się zapytać: panie Wdowczyk, a po wodzie pan potrafi?
Termalica - Wisła 2:4! Wdowczyk przerwał czarną serię krakowian!
Airam Cabrera - najskuteczniejszy hiszpański napastnik 2016 roku (Korona Kielce - Śląsk Wrocław 2:2)
Sześć meczów, osiem goli. Airam Cabrera to może być prawdziwe objawienie rundy wiosennej w naszej lidze. Wygląda to powoli tak, jakby kielczanie sobie znanymi metodami wzięli z Warszawy Nemanję Nikolicia. Węgier na wiosnę nie przypomina bowiem już gościa, który miał bić rekord strzelecki Henryka Reymana. A Cabrera - wręcz przeciwnie. Biorąc pod uwagę, że "La Roja" od jakiegoś czasu narzeka na deficyt skutecznych napastników, może ten napastnik kielczan nie byłby taką złą alternatywą podczas Euro 2016? No dobra, żartujemy, ale dwanaście goli w naszej lidze w dziewiętnastu występach swoją wymowę ma. Nie przeczymy.
Wracając jeszcze do Nikolicia. Trener Legii wspomniał przed meczem z Cracovią, że w spadek formy Węgra nie wierzy. Bo na zajęciach, cytujemy: "strzela on dziesięć, piętnaście goli". Panie Czerczesow, nie negujemy, ale pana treningi to my wszyscy znamy. W ciągu doby to i Denis Thomalla machnąłby hattricka.
MINUSY
Ogrodnik Korony miał położyć dywan. To położył. Tylko przykleić zapomniał (Korona Kielce - Śląsk Wrocław 2:2)
Kwiecisty opis Airama Cabrery już był. O cudach też już wspomnieliśmy. Czas na trochę krytyki. I zaczynamy od Kielc, bo to właśnie tam ktoś pierwszy raz w historii futbolu zbyt dosłownie zrozumiał sformułowania o murawie równej jak dywan. No bo fakt - dywan jest. Zielona, jakby chwilę wcześniej ktoś ją farbą pomalował. Równiutka. Tyle że jak to dywan. Ktoś ją położył. I ta sobie leży, a czasem fruwa, jak się akurat do korków przyczepi.
W meczu Korony ze Śląskiem bywało więc zabawnie. Miał być mecz ligowy, wyszedł futsalowy. Piłka nie odbijała się od murawy. Zawodnicy grzęźli w zaroślach świętokszyskiej sawanny. Pewnie dlatego, że ewentualny przejazd traktorkiem mógłby zostawić trwałe ślady. Dobra strona - na koniec sezonu nie będzie problemu z kolorowymi butami. Nie będzie ich widać.
Nic dziwnego więc, że po meczu Mariusz Rumak, nowy szkoleniowiec wrocławian, miał sporo pretensji do organizatorów. - My tej murawy nie kładliśmy.
No nie. Rok temu, jeszcze w Bydgoszczy, przyjmowaliście rywali w błocie po kolana.
Aż nam się przypomniały dawne czasy. Bodaj Myszków. Stadion w mieście, trybuny małe, więc ktoś sobie zrobił skrót przez murawę. A że jeździł samochodem, to jedna z drużyn w trakcie deszczów, poza murem obronnym, miała jeszcze fosę po śladach kół. Do przerwy. Po przerwie, żeby było sprawiedliwie, zamiast korzystać, sama musiała forsować podwójne zasieki.
Frajerzy sezonu (Górnik Zabrze - Lechia Gdańsk 1:1)
Nie będziemy się powtarzać. Pisaliśmy o gagatkach z Gdańska już w relacji pomeczowej. Tutaj już w większym skrócie. Piłkarze Lechii dali zabrzanom prawdziwą lekcję futbolu. Różnica klas. Jedni grali, drudzy cierpieli i nawet Jan Żurek - trener, który w Warszawie widział "kolektyw" - nie miał specjalnie pomysłu, jak w ogóle zagrozić bramce gości. Znamienna statystyka - przez 88 minut gospodarze spotkania nie uderzyli celnie na bramkę.
Gdańszczanie tymczasem na odwrót. Akcji mieli aż za wiele, więc postanowili trochę zaszaleć. Nawet Jakubowi Wawrzyniakowi włączył się "Maradona". Rajd, podcinka - koszmarna, Grzegorz Kasprzik musiałby podskoczyć, żeby dać się pokonać - ale jak to w futbolu bywa. No dobra, w boksie. Przez półtorej godziny nie potrafisz zadać decydującego ciosu, to na koniec dostajesz sierpowego i urywa ci się film.
Bartosz Kopacz po sezonie zbyt wiele miłych wspomnieć mieć nie będzie. Ale przynajmniej zapisze sobie w CV, że Lechię z grupy mistrzowskiej wykolegował.
Zresztą, wyczyn Lechii powtórzyli też gracze Zagłębia. W pierwszej połowie starcia z Pogonią uderzali na bramkę Dawida Kudły 15 razy. I zgadnijcie, ile goli strzelili? Tak, macie rację. Żadnego. A po przerwie udało im się to dopiero, jak wzięli się za strzały z dystansu.