Jednego możemy być pewni. Piłkarze Lechii od poniedziałku będą mieli sporo okazji do biegania. Być może z kolegą na plecach. Piotr Nowak, w USA znany z ostrych metod treningowych, swoim piłkarzom remisu w Zabrzu nie daruje. Bo to prawdopodobnie najgłupsza strata dwóch punktów w tym sezonie Ekstraklasy. Gdańszczanie, chociaż w każdym elemencie przerastali zabrzan o kilka klas, ostatecznie nie potrafili dobić najgorszej drużyny ligi i mocno skomplikowali swój awans do czołowej ósemki rozgrywek.
Borussia Dortmund: Najlepsi fani na świecie. Kibic zmarł, 80 tysięcy oddało mu hołd w trakcie meczu [WIDEO I ZDJĘCIA]
Górnik w niedzielę nie miał ochoty grać w piłkę. Był słaby, rozbity i zupełnie stracił koncepcję jak w ogóle próbować skrzywdzić rywala. Lechia tymczasem bawiła się piłką i próbowała przeciwników ośmieszyć. W 55. na prowadzenie gości wyprowadził Aleksandar Kovacević. Płaskie uderzenie z dystansu, zasłonięty Grzegorz Kasprzik i piłka wylądowała w bramce. To miał być początek tego, do czego podopieczni Nowaka nas w tym sezonie przyzwyczaili. Czyli do pogromu. Tym bardziej, że już po chwili czerwony kartonik obejrzał Roman Gergel i gospodarze musieli bronić się kurczowo w osłabieniu.
Tyle że gdańszczanie jakoś strzelać nie chcieli. Woleli rywala ośmieszyć. Jakubowi Wawrzyniakowi w drugiej połowie włączył się nawet tryb "Maradona". Wpadł w pole karne, miał przed sobą tylko bramkarza, ale chociaż Kasprzik koordynacji Petera Schmeichela nigdy nie posiadł, spokojnie rywala zatrzymał. Ten bowiem nie miał ochoty strzelać. Oj nie, on wolał podcinać, technicznie, jak na reprezentanta Polski przystało. Niestety, pewnie zarył w murawę, bo właściwie nie podniósł piłki do góry.
Gdzie jest atak Górnika?
Celowo nie wspominaliśmy o akcjach Górnika. Ich nie było. Jan Żurek na przedmeczowej konferencji wspominał coś o "kolektywie". I fakt. Zabrzanie zagrali solidarnie. Solidarnie źle. Wystarczyła jednak jedna centra w ostatnich minutach, goście zupełnie zapomnieli o kryciu, a do siatki Milinkovicia-Savicia trafił Bartosz Kopacz. Stoper, co dobrze świadczy o snajperach "Górników". Snajperach, dla których niedzielne trafienie było pierwszym na własnym boisku od... 1 grudnia 2015 roku.
Oczywiście Kasprzikowi i spółce do końca sprzyjało szczęście. Flavio Paixao trafił nawet w poprzeczkę. Ale ostatecznie podział punktów satysfakcjonować może tylko gospodarzy. Oni odrobili bowiem stratę do Wisły Kraków. Lechia tymczasem jest dziewiąta i traci dwa punkty do ósmej Jagiellonii.
To miłego biegania nad morzem!
Górnik Zabrze - Lechia Gdańsk 1:1 (0:0)
Bramki: Kopacz 88 - Kovacevic 55
Górnik: Grzegorz Kasprzik - Paweł Widanow, Bartosz Kopacz, Adam Danch, Ken Kallaste - Roman Gergel, Radosław Sobolewski (63. Marcis Oss), Mariusz Przybylski, Szymon Matuszek (63. Jose Kante Martinez), Łukasz Madej - Sebastian Steblecki (76. Rafał Kurzawa)
Lechia: Vanja Milinkovic-Savic - Paweł Stolarski, Rafał Janicki, Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak - Flavio Paixao, Michał Chrapek, Milos Krasic (75. Sebastian Mila), Aleksandar Kovacevic, Lukas Haraslin (46. Michał Mak) - Grzegorz Kuświk (61. Sławomir Peszko)