PLUSY
Rekord Henryka Reymana - znowu! - zagrożony (Górnik Łęczna - Legia Warszawa 0:2)
Jedna ze śmieszniejszych historii polskiej ligi. Najskuteczniejszy król strzelców w historii? Henryk Reyman. Wiślak 88 lat temu zaliczył 37 trafień. Zabawne o tyle, że krakowianin swój rekord ustanowił w trakcie rozgrywania... pierwszych w ogóle rozgrywek o mistrzostwo Polski. Od tamtej pory nikt do wyniku gracza Wisły nawet się nie zbliżył.
Ruch Chorzów pokonał Koronę Kielce. Złocisto-krwiści zatrzymani
Teraz pojawił się kolejny kandydat. Nemanja Nikolić. Legionista w trzech pierwszych kolejkach zaliczył pięć trafień. O Węgrze pisaliśmy jednak w zeszłym tygodniu. Nie ma sensu się powtarzać. Jest kozakiem. To zdążył już udowodnić. Pytanie tylko, czy wytrzyma narzucone sobie tempo?
Pytanie jak najbardziej zasadne. W 2002 roku Maciej Żurawski po trzech pierwszych seriach gier miał na koncie trafień siedem. Wydawał się grać w innej lidze. Tymczasem do maja zdążył zepsuć sobie średnią, stracić miejsce w reprezentacji Polski i ostatecznie zobaczyć plecy Stanko Svitlicy w klasyfikacji najlepszych snajperów.
Krakowski feniks (Wisła Kraków - Lech Poznań 2:0)
W Krakowie trwają chyba święta Bożego Narodzenia. Albo po prostu trafiliśmy do innego wymiaru. Inaczej starcia Wisły z Lechem wytłumaczyć się nie da. "Biała Gwiazda" zwyczajnie rozjechała mistrzów Polski, a bohaterami spotkania zostali ci, których w życiu o podobne wyczyny byśmy nie podejrzewali.
Sensacja w Krakowie! Wisła rozjechała Lecha
Bo kto mógł przewidzieć, że Radosław Cierzniak nagle przypomni sobie, że kiedyś wróżono mu karierę bramkarza? I to nie takiego z dyskoteki? Jakim cudem Richard Guzmics nagle odzyskał - a może lepiej, zyskał? - zwrotność? W sobotę przy Węgrze nawet Arkadiusz Głowacki przypominał juniora (o możliwościach Tamasa Kadara jeszcze wspomnimy). Albo Krzysztof Mączyński. Dwa miesiące temu w koszulce reprezentacji Polski robił za polskiego ambasadora w Chinach. I nagle, bach, czołowy defensywny pomocnik Ekstraklasy.
Nic to jednak. Rafał Boguski - ten dopiero dał czadu. Na podobny wieczór czekał pewnie ponad połowę dekady. Mniej więcej od czasów, gdy nie potrzebował jeszcze golarki, a w prasie jego nazwisko zestawiano z epitetem "perspektywiczny". Strzelił dwa gole i pogrążył mistrza Polski na kilkadziesiąt godzin przed najważniejszym meczem sezonu. Prędzej spodziewalibyśmy się hiszpańskiej inkwizycji.
Kraków znowu stolicą polskiego futbolu (Podbeskidzie Bielsko-Biała - Cracovia 0:1)
Wisła to jedno, ale Cracovia? "Pasy" od dwunastu spotkań nie zaznały goryczy porażki. W sześciu ostatnich starciach wyjazdowych tylko wygrywali. A nawet więcej! Nie tracili również goli.
Krótko. Jacek Zieliński dokonał cudów. I tylko jedno pytanie: nie szuka przypadkiem roboty Jose Maria Bakero?
MINUSY
Mistrz Polski na kolanach Tamasa Kadara (Wisła Kraków - Lech Poznań 2:0)
Tamas Kadar. Chodzący dowód na to, że na Wyspy Brytyjskie biorą wszystkich. Byle kandydat był drogi. Inaczej faktu, że Węgier grał kiedyś w Newcastle United wytłumaczyć nie sposób.
KADARstrofa Kolejorza!
W obecnym sezonie to bowiem chyba najgorszy stoper ligi. Najgorszy, bo przypominający rasowego samobójcę. Facet zwyczajnie sam wystawia się na miny. I dodatkowo sprawia wrażenie, jakby w przyszłości miał zrobić to znowu. Tylko on mógł w Krakowie wymyślić "asystę" do Rafała Boguskiego. Tylko on, bo w ostatnich kilkunastu dniach podobne "kwiatki" zaserwował kibicom w Poznaniu wielokrotnie.
To głównie dzięki niemu Lechici bliscy są historycznego osiągnięcia. "Załatwienia" sobie sezonu jeszcze przed wyrośnięciem pierwszych prawdziwków.
Jerzy Brzęczek szykuje dla siebie taczkę (Lechia Gdańsk - Pogoń Szczecin 1:1)
Lech Poznań, Legia Warszawa, Lechia Gdańsk - to mieli być murowani faworyci do tytułu mistrzowskiego. Mieli. Ponoć. Niestety, w Gdańsku znowu udowodniono, że wydawać pieniądze można na różne sposoby. Ot, choćby na nasz ulubiony. Wyrzucając je w błoto.
Działacze ekipy z Pomorza dokonali niemożliwego. Rozpoczęli ofensywę transferową, a w jej trakcie pozbyli się najlepszych zawodników (Kevin Friesenbichler, Antonio Colak) i zastępili ich trudno definiowalnym szrotem. To jakby zapowiedzieć budowę autostrady, zburzyć drogę szybkiego ruchu, a następnie utwardzić czarny szlak w Karkonoszach i zgłosić się po premię do ministra infrastruktury. Nawet Antoni Ptak nie wymyśliłby podobnej głupoty.
Jak długo w tym burdelu wytrzyma jeszcze Jerzy Brzęczek?