- Czasem tak jest, że zawodnik popełnia błąd, a trener daje mu drugą szansę. Ten czasem to wykorzystuje, czasem nie - stwierdził trener Lecha Maciej Skorża pytany o kolejny słaby występ Kadara.
Węgierski obrońca ostatnio w każdym meczu zawala co najmniej jednego gola. W starciu z Wisłą wygłupił się dwa razy - na początku (7. min) i na samym końcu (90. min). To wystarczyło, żeby "Kolejorz" przegrał już drugi mecz w ligowym sezonie.
Kolejne zwycięstwo Legii Warszawa, Nikolić show
Bohaterem Wisły był Rafał Boguski, którego kariera pełna jest zaskakujących wzlotów i bolesnych upadków. Chłopak z maleńkiej wsi Leopoldowo zaczął poważnie trenować piłkę dopiero w wieku 15 lat. Techniczne braki nadrobił do tego stopnia, że 6-7 lat temu wyrósł nagle na lidera Wisły. Leo Beenhakker zaczął powoływać go do kadry, w której Boguski rozegrał 6 meczów. W jednym z nich ustanowił nawet rekord najszybciej zdobytego w reprezentacji Polski gola, trafiając do siatki już w 22. sekundzie (10:0 z San Marino w 2009 roku). Ale potem przyszła seria bardzo poważnych kontuzji. W ostatnich latach Boguski albo się leczył, albo grał przeciętnie, szukając utraconej formy. Wygląda na to, że wreszcie ją odnalazł. Cichy, skromny, nieśmiały, aż do przesady grzeczny... - Cieszą mnie zdobyte bramki, ale najważniejsze jest zwycięstwo - powiedział w swoim stylu po meczu z Lechem.
Drugim bohaterem był bramkarz Radosław Cierzniak, który w drugiej połowie popisał się serią kapitalnych interwencji, gdy Lech zdominował Wisłę, próbując wyrównać.
- Zawsze wzbraniam się od wyróżnień indywidualnych, ale trzeba powiedzieć dwa ciepłe zdania o Radku Cierzniaku i Rafale Boguskim. To, co dziś zrobił Radek, naprawdę zasługuje na słowa uznania. To dzięki niemu udało się nam wygrać - chwalił swojego bramkarza trener Kazimierz Moskal.