Magiera przestał być graczem Cracovii 1,5 roku temu, ale niezałatwione sprawy z "Pasami" wciąż nie dają mu spokoju. Twierdzi, że krakowianie są mu winni pieniądze i apeluje do prezesa Filipiaka, aby rozliczył się z długu.
- Kiedy odchodziłem z klubu, umówiliśmy się z działaczami Cracovii, że wypłacą mi premie za mecze, w których brałem udział - mówi Magiera. - Wyszło tego około 8 tysięcy, a do tego powinna dojść nagroda za to, że klub zajął w lidze czwarte miejsce. W sumie powinienem otrzymać nieco ponad 10 tysięcy. Już wtedy pomyślałem, że przeznaczę te pieniądze na cel charytatywny, najlepiej na jeden z krakowskich domów dziecka. Niestety, pieniędzy nie doczekałem się do dzisiaj - narzeka piłkarz.
Filipiak to prezes informatycznej firmy Comarch. W rankingach najbogatszych Polaków regularnie okupuje czołowe miejsca.
- Nigdy bym nie przypuszczał, że klub mający sponsora obracającego milionami będzie chciał w ten sposób zaoszczędzić parę groszy. Przecież to niepoważne. A późniejsze tłumaczenia Cracovii, że premie mi się jednak nie należały, bo grałem słabo, są śmieszne. Do dzisiaj zachowałem wycinki gazet, z których wynika, że zawsze byłem wśród najlepiej ocenionych piłkarzy - tłumaczy Magiera, obecnie drugi trener Legii.
- Zachowując się w ten sposób Cracovia, traci wiarygodność - przekonuje Magiera. - Trochę czasu już minęło, ale dopóki to się nie wyjaśni, to nie chcę o tym zapominać. Mam apel do prezesa Filipiaka: Panie Januszu, niech pan przekaże należne mi pieniądze jednemu z domów dziecka. To będzie najlepsze wyjście z tej nieprzyjemnej sytuacji.