PZPN przed finałem informował, że sprzedał na Narodowy wszystkie bilety. W Warszawie pojawić miał się komplet widzów. Później sytuacja uległa jednak zmianie. W drugiej odsłonie spotkania spiker poinformował, że na PGE Narodowym zasiadło ostatecznie 43 760 ludzi - jakieś siedem tysięcy mniej, niż ostatecznie kupiło bilety na spotkanie Lecha Poznań i Arki Gdynia. Ludzi, którzy zamiast uczestniczyć w piłkarskim święcie, stanęli sobie gdzieś w kilometrowej kolejce na jeden z najnowocześniejszych - tak przeczytać można w różnych biuletynach reklamowych - stadion piłkarski w Europie.
Kilometrowe kolejki, setki rac na trybunach, fajerwerki. Finał Pucharu Polski to od lat jedna z najsłabiej organizowanych piłkarskich imprez na terenie naszego kraju. I w tym roku tradycji stało się zadość.