„Super Express”: - Piłka jest ważna, ale zacznijmy od spraw najważniejszych, czyli rodziny. Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, mówiłeś, że żona spodziewa się trzeciego dziecka…
Iuri Medeiros: - Tak, syn powinien się urodzić pod koniec tego miesiąca. Kiedy dokładnie, nie wiem, bo poród będzie naturalny. W tym momencie wszystko wskazuje na to, że nie będzie mnie przy tym, bo mamy sezon, dużo ważnych spotkań. Natomiast planuję poprosić Legię, abym mógł wyskoczyć do Portugalii, na 1-2 dni, żeby przytulić dziecko i żonę. Bo choć to już trzecie dziecko, to sytuacja wciąż wyjątkowa. Może człowiek z każdym kolejnym porodem jest mniej nerwowy, ale to za każdym razem wielka sprawa.
- Czyli żona będzie rodzić w Portugalii?
- Tak, w Lizbonie. Tam urodziły się wszystkie nasze dzieci. Żona nie mówi po angielsku, tym bardziej po polsku, a komunikacja jest w takich przypadkach ważna. Dlatego nic nie zmienialiśmy – nasze dzieci rodzą się w Portugalii…
- Imię już pewnie wybrane?
- Oczywiście. To będzie Enzo!
- Starsi kibice powiedzieliby pewnie, że na cześć Enzo Fancescoliego, piłkarskiego geniusza z Urugwaju…
- Nie, nie. To nie ma nic wspólnego z piłką. To imię podoba się i mi, i małżonce.
- Po trzecim dziecku przyjdzie kolej na czwarte?
- Chciałem mieć syna i córkę, zadanie zostało wykonane. Są dwie córki, będzie syn. I na tym zamykamy „fabrykę” (śmiech). Choć wielodzietność w mojej rodzinie to nic wyjątkowego. Mam trzech braci i trzy siostry.
- Tak naprawdę w pewnym sensie dlatego pytam o dzieci, o poród, że… Czy w tej sytuacji nie przydałoby ci się więcej stabilizacji? A nie zmiany klubu co pół roku?
- Myślę, że tak. Stabilizacja ma duże plusy, a ciągłe zmiany nie są dobre.
- No to przejdźmy do meritum, tak naprawdę najważniejszego pytania tej rozmowy: chciałbyś zostać w Legii?
- Tak. Chciałbym tu zostać. Ale w tej sprawie nie wszystko zależy ode mnie. To znaczy trochę zależy.
- Wiadomo, że Legia musiałaby się dogadać ze Sportingiem, ale na tym etapie interesuje mnie właśnie twoje zdanie, niezależnie od tego co dookoła…
- Zatem chętnie powtórzę jeszcze raz: choć nie wiem, co przyniesie przyszłość, to chciałbym zostać w Legii. Czuję się tu bardzo dobrze, decyzja o przyjściu tutaj była bardzo trafiona. Jestem tu dobrze traktowany, mam coraz więcej okazji do gry, czuję się coraz lepiej pod każdym względem.
- To gdybym tu, przy stole, miał dla ciebie umowę przedłużającą pozostanie w Legii, to byś ją w tym momencie podpisał?
- Tak, podpisałbym!
- Kibice Legii żartują nawet, że trzeba by zorganizować zbiórkę na wykupienie cię ze Sportingu…
- (śmiech). Dobre. I fajne, bo oznacza, że zaczynam spełniać ich oczekiwania. A 6 milionów euro, które jest moją klauzulą wykupu, to bardzo duże pieniądze jak na polskie warunki. Ale powiem tak: byłbym dumny, bardzo by mi się podobało, gdyby Legia się zdecydowała na taki krok, gdybym został najdroższym piłkarzem w historii polskiej ligi. Tak, to byłoby fajne!
- Niestety realia są takie, że Legii na wykup nie stać… Bardziej „celują” w twoje kolejne wypożyczenie…
- Tego typu sprawy są już, jak mówiłem, poza mną. To już Legia musi rozmawiać ze Sportingiem. Co do ceny wykupu, przypuszczam, że zawsze można jeszcze negocjować… A co do wypożyczenia, to naprawdę nie wiem. Jedyne co wiem teraz to, że po sezonie mam się stawić na obozie przygotowawczym Sportingu. No chyba, że wcześniej zawarte zostanie inne porozumienie z klubem co do mojej przyszłości.
- Kilka dni temu usłyszałem, że jedna z osób z twojego otoczenia nie chciała, żebyś przyszedł do Legii. Pytanie czy to nie utrudni najbliższych rozmów?
- Wiadomo, że miałem ofertę pozostania w Serie A, w Bolonii, więc nie ma się co dziwić, że nie wszyscy byli za ligą polską. Ale przecież w tym sensie to ja decyduję. Wybrałem Legię i nie żałuję. Tak, jak mówiłem, to topowy klub. Na poziomie Sportingu, w którym się wychowałem.
- Kibice Legii słyną z wyjątkowych opraw. Jakie robią na tobie wrażenie po tych kilku miesiącach?
- Bardzo duże. Ale te oprawy poznałem, zanim jeszcze podpisałem umowę z Legią. Sprawdzałem w Internecie, na youtube, jak to tu wygląda. Imponowało.
- Nie można wykluczyć, że po sezonie Sporting będzie miał dla ciebie inne oferty, a ty propozycję wyższego kontraktu z innego klubu. Na ile pieniądze mogą zadecydować?
- W życiu piłkarza, zresztą, każdego człowieka, w sprawach zawodowych ważne są wyzwania, projekty i część ekonomiczna, w końcu my, mężczyźni, jesteśmy głowami rodzin. Ale… ja bym chciał walczyć o tytuły, o czołowe miejsca w lidze. A Legia mi to gwarantuje. Chciałbym walczyć o europejskie puchary, a nie być w klubie, który takich ambicji nie ma.
- O tym właśnie dyskutują kibice Legii: Medeiros jest potrzebny nie tylko na walkę o tytuł, ale i na walkę o puchary…
- I słusznie. Bo ja też chciałbym z Legią o te puchary, a zwłaszcza o Ligę Mistrzów, powalczyć.
- Żeby walczyć o Ligę Mistrzów, trzeba zostać mistrzem Polski…
- I to bardzo realne, że tak się stanie. Nie mamy już żadnej straty punktowej do rywali, nasza forma - mam nadzieję – cały czas rośnie, a przed nami decydujące mecze. Jak mówiłem, bardzo mi zależy na tytule mistrza, bo nigdy go nie zdobyłem. Poza juniorami, ale to przecież coś innego.
- A ty już grasz na swoje sto procent?
- Nie, jeszcze pełni formy nie osiągnąłem. Na początku pobytu w Legii brakowało mi rytmu meczowego, teraz jest już lepiej, bo więcej gram. Trochę jeszcze więcej pewności siebie muszę zyskać, wtedy będzie mi się grało jeszcze lepiej. Myślę, że obecna forma to takie 90 procent tego, co mogę pokazać.
- W ostatnich meczach byłeś jednym z lepszych piłkarzy Legii. Widzisz się w roli lidera drużyny?
- Tak, chciałbym za jakiś czas być liderem Legii.
- W Sportingu takiej pozycji nie osiągnąłeś…
- Nie, ale w Boaviście już tak. Chciałbym być w Legii kimś takim jakim byłem w Boaviście. Chciałbym, żeby znów się mówiło, że gdy Medeiros nie może zagrać, to zespół jest osłabiony. A tak wtedy mówili..
- Do Legii sprowadził cię Ricardo Sa Pinto, ale po meczu z Wisłą został zwolniony. Jak na to zareagowałeś?
- Na pewno chciałbym mu podziękować, bo to w dużej mierze dzięki niemu trafiłem do Legii. Natomiast co do zwolnienia. Niestety, tak bywa, kiedy idzie słabiej, często trener traci pracę. Choć wiadomo przecież, że nie tylko on był winien na przykład porażki w Krakowie. Ale my piłkarze mamy ważne kontrakty z Legią, więc walczymy dalej.
- Nie czujesz się sierotą po Sa Pinto?
- Nie, przecież to nie był jedyny trener w mojej karierze. Owszem, pracowałem z nim w juniorach Sportingu, ale pracowałem również z innymi szkoleniowcami.
- Teraz pracujesz z Aleksandarem Vukoviciem. Jaka jest różnica między nim a Sa Pinto?
- Vuko jest na pewno mniej nerwowy (śmiech). A jako trener? Ma oczywiście swoje zalety, zresztą łączy nas jeden cel – mistrzostwo Polski.
- A z kim w Legii gra ci się najlepiej? Ostatnio dobrze wyglądała twoja współpraca z Carlitosem…
- Z Carlitosem oczywiście tak, ale chciałbym też mocno podkreślić rolę Andre Martinsa w pomocy. Wykonuje super robotę. Z „bocznymi” też mi się dobrze współpracuje. Jesteśmy jednym zespołem.
- Carlitos powiedział mi ostatnio, że w Warszawie najbardziej mu się podoba stadion Legii. A tobie?
- Stadion jest super. A poza nim uwielbiam Wilanów, miejsce, gdzie mieszkam. Fajnie tam, spokojnie tak. Dużo ludzi spaceruje z wózkami, jest jakoś tak… No właśnie spokojnie, nie ma, jakby powiedzieć, nastroju niepewności, że zaraz coś się może wydarzyć niespodziewanego. Lubię to.
- Gdyby udało ci się zdobyć z Legią tytuł, to komu byś go zadedykował?
- W pierwszej kolejności rodzinie, bo ona daje mi siłę. Ale również całej Legii, bo to ona daje mi teraz szansę walczyć o trofea.
- Legia rozpoczęła właśnie budowę akademii. Ty wychowałeś się w słynnej akademii Sportingu. Jaki wpływ taki projekt ma na przyszłość klubu?
- Ogromny! Czytałem o akademii Legii, przyglądałem się tym planom. Są fantastyczne. To uczyni klub jeszcze większym. Tak jak było ze Sportingiem. Przecież tam wychowali się zdobywcy Złotej Piłki, Figo i Ronaldo. Może i w akademii Legii uda się wychować takiego zawodnika?
- A który z młodych graczy Legii ma szansę, może nie na Złotą Piłkę, ale na dużą karierę?
- Szymański. Tylko musi się trochę wzmocnić fizycznie. Poza tym, ma wszystko potrzebne do wielkiej kariery.