“Super Express”: - Jakie wyzwania postawił pan przed sobą?
Ivi Lopez: - Moje najważniejsze marzenie się nie zmieniło. Chcę zostać mistrzem Polski. Ostatnio się to nie udało, choć byliśmy bardzo blisko, aby tego dokonać. Posmakowałem innych nagród, ale jednak najbardziej w tej kolekcji brakuje mi tytułu.
- Raków dwa razy zajmował drugie miejsce. Teraz czas na tytuł?
- Słyszałem, że w Polsce mówi się: do trzech razy sztuka, więc może to sprawdzi się w naszym przypadku? Może właśnie nadszedł ten ostatni skok potrzebny do tego, aby wygrać ligę. Mamy argumenty, potencjał i dobrą drużynę, która udowodniła, że stać ją na walkę z faworytami w tej lidze. Nie odstawaliśmy od nich. Nabraliśmy doświadczenia. Nic się u nas nie zmieniło. Jest ten sam trener i drużyna. Wierzę, że w tym sezonie Raków znów się rozpędzi. Cały czas jest głodny i ma apetyt na kolejne sukcesy.
- Co zabrakło Rakowowi, aby wygrać ligę?
- Żeby sięgnąć po mistrzostwo trzeba punktować nie tylko z mocnymi, ale także z tymi teoretycznie słabszymi, a z nimi zgubiliśmy kilka oczek. To nam się właśnie przytrafiło w poprzedniej edycji. Do tego doszły kontuzje. Co z tego, że wygraliśmy z Lechem w Poznaniu, jak na koniec sezonu to oni cieszyli się z mistrzostwa.
Kandydaci na nowe gwiazdki PKO BP Ekstraklasy. Czy to będzie sezon tego kwintetu?
- Które kluby będą walczyły o prymat?
- Myślę, że będzie podobnie jak w poprzednim sezonie. Do grona Lech, Raków, Pogoń zaliczyłbym także Legię, która jest podrażniona po ostatnich rozgrywkach I zawsze wymieniana jest jako kandydat numer 1 do mistrzostwa. Klub ze stolicy ma nowego trenera i wielkie tradycje. To powinno być wystarczającym impulsem dla tego zespołu. Mam wrażenie, że przeciwko Legii dobrze wypadałem, ale zawsze były to dla Rakowa wymagające mecze.
- Podczas zgrupowaniu zasiadł pan za kierownicą klubowego autokaru. Poprowadzi pan Raków po tytuł?
- Lubię brać odpowiedzialność za wszystkich (śmiech). Uważam, że jestem dobrym kierowcą, ale zawodu nie zmienię, zostaję przy piłce. Bardzo chętnie zawiozę kolegów. Chyba mi zaufają. Tyle, że jak droga jest długa, to można na niej trafić na różne przeszkody. Wierzę, że wspólnie z zespołem jestem w stanie je ominąć.
- Raków sięgnął po Superpuchar, ale pan nie zdobył bramki. Odblokuje pan magazynek z golami w meczu z Wartą?
- Nie jest powiedziane, że muszę strzelać w każdym meczu. Najważniejsze, że zdobyliśmy kolejne trofeum, że pokonaliśmy mistrza Polski na jego stadionie. Musimy być skoncentrowani, aby od wygranej rozpocząć nowy sezon. Na meczu z Wartą będzie Sheyla, która mnie wspiera, jest największą inspiracją i jej pokazuję serduszka po strzelonych golach. Zdradzę, że podczas urlopu zrobiłem sobie pierwszy, mały tatuaż. Serduszko z literą S.
Sebastian Mila przed startem nowego sezonu. Nie zgadniecie, kogo typuje na mistrza
- Czy w kolejnych spotkaniach dalej zobaczymy pana w Rakowie?
- Chcę zostać w Rakowie, ale w piłce wiele się dzieje. Wszystko się szybko zmienia, nie można przewidzieć, co się wydarzy. Jeśli pojawi się oferta dobra dla klubu, czy dla mnie, to będę się zastanawiał, co zrobić.
- Przedłuży pan kontrakt?
- Moja przyszłość rozstrzygnie się w ciągu najbliższego miesiąca. Będę rozmawiał z władzami klubu. Myślę, że dojdziemy do porozumienia. Jest duża szansa, że przedłużę kontrakt. Jednak na ten moment nie mogę powiedzieć nic konkretnego.
- Trener Marek Papszun przekonywał pana do pozostania w Rakowie?
- Powiedział, że mi ufa. Jest spokojny co do mojej przyszłości i pozostania w klubie. Podkreślił, abym myślał o Rakowie i czekających meczach. Na tym mam być skupiony. Przez dwa lata udowodniłem, że byłem ważną postacią zespołu, że coś dołożyłem od siebie. Gdybym odszedł to wiem, że nie będzie to źle odebrane w klubie, którego zdanie jest tutaj ważne.
Sensacyjny powrót do Legii? Klub chce sprowadzić zawodnika, z którym rozstał się dwa tygodnie temu!