„Super Express”: - Raków zakończył rundę na trzecim miejscu. To dobry wynik czy jest pan zawiedziony, bo liczył na więcej?
Ivi Lopez: - Nie jestem rozczarowany, bo nadal pozostajemy w walce o mistrzostwo, a więc wszystko jest możliwe. Liga jest wyrównana, każdy może wygrać z każdym. To sprawia, że rozgrywki są ciekawe. Uważam, że każdy z zespołów z podium będzie liczył się w rywalizacji o tytuł. Nic nie jest przesądzone. Jestem przekonany, że możemy wygrać ligę. Na pewno Raków będzie walczył do końca.
- Który gol sprawił panu najwięcej satysfakcji?
- Na pewno bramka z Legią, gdy trafiłem z rzutu wolnego. Powiem ci, że bardzo lubię strzelać gole. Po pierwsze: to pokazuje, że dobrze wykonałem swoją pracę. Po drugie: uradowałem Sheylę, bo po każdym trafieniu pokazałem kolejne serduszko (śmiech). Jestem zadowolony, bo moje bramki pomagają drużynie. Ale zawsze powtarzam, że ważny jest zespół, a nie indywidualności. Niektóre gole przychodzą mi łatwo, a inne piekielnie trudno. Nie pytaj mnie dlaczego tak jest, bo nie znam na to odpowiedzi.
Jan Tomaszewski zaorał reprezentację Polski! Nie brał jeńców, dosadny komentarz
- Komu przyznałby pan miano najlepszego piłkarza rundy, a komu tytuł odkrycia?
- Trudno wskazać tego najlepszego. Być może byłem nim ja (śmiech). Za to odkryciem jak dla mnie jest mój kolega z zespołu, Ben Lederman. To młody piłkarz przed którym rysują się ciekawe perspektywy. W mojej ocenie ma szansę coś osiągnąć w piłce. Ma dobre cechy piłkarskie. Podoba mi się w nim to, że szybko podejmuje decyzje, co jest dużym atutem. Szybko też wkomponował się w zespół.
- Sukcesy Rakowa związane są z trenerem Markiem Papszuem. Jaki to szkoleniowiec?
- Wyjątkowy, unikatowy. Jest bardzo wymagający. To pracoholik. Chce, aby zespół pracował, zasuwał i walczył na boisku. Przywiązuje wagę do taktyki. Chce, aby piłkarze realizowali jego założenia.
- Mówi się o nim, że rządzi twardą ręką.
- Może to tak wygląda z boku, bo dużo wymaga. Ale to dobre dla zawodników. Egzekwuje, ale wie, kiedy pochwalić. Jest kompetentny w tym co robi. Zawsze chce wyciągnąć maksimum z każdego piłkarza. To dobra cecha, bo mocno zasuwasz na treningach, a potem ten wysiłek widać w meczach.
- To najlepszy trener z którym pan pracował?
- Dał mi szansę i pokazałem się w Rakowie. Za to mu zawsze będę wdzięczny. Ma bardzo podobny styl do Diego Martineza, który prowadził mnie w Sevilla Atletico. To właśnie im zawdzięczam najwięcej. Trener Papszun pomaga mi. Doceniam to, w jaki sposób traktuje i odnosi się do mnie. Z pewnością pod jego wodzą stałem się lepszym piłkarzem. Sportowo zyskałem.
- Papszun to wymarzony trener Legii. Wyobraża pan sobie sytuację, że zimą odejdzie z Rakowa?
- Ostatnio dużo się o tym mówiło. Po meczu z Jagiellonią mieliśmy wspólną kolację. Trener chciał, żebyśmy udanie spędzili ten świąteczny czas, wypoczęli i zdrowi wrócili do klubu. Powiedział, że widzimy się w Nowym roku. Na szczęście wygląda to tak, że nigdzie zimą się nie ruszy. Być może nastąpi to później. Jesteśmy zadowoleni, że zostanie, bo ma jeszcze coś do zrobienia w Rakowie. Powalczy z nami o tytuł.
Reprezentant Polski pojawi się na boisku po ciężkiej kontuzji. Znamy datę powrotu
- W poprzednim sezonie odnieśliście największe sukcesy w historii klubu. Raków się rozwija, czy już osiągnął szczyt możliwości?
- Pewnie, że rozwija się, choć wiemy, że jest dużo rzeczy do poprawy w naszej grze. Jesienią były kontuzje w zespole. Graliśmy dużo meczów i może to też miało wpływ na urazy oraz na to, że zgubiliśmy punkty. Zobacz, co się stało w Legii, na którym jest miejscu. Zaczęła dobrze sezon, a teraz jest w strefie spadkowej. Latem mistrz wziął dobrych piłkarzy i wszystko wskazywało na to, że drużyna będzie jeszcze lepsza. Tymczasem zanotowała wiele porażek, co pewnie nigdy wcześniej się w tym klubie nie zdarzyło. Uważam, że Legia nie spadnie, że przerwa zimowa dobrze im zrobi.
- Przed nami Święta Bożego Narodzenia. Jaki prezent najbardziej pana zaskoczył do tej pory?
- Odpowiem tak: najlepszy prezent to przyjazd do Polski i wszystko to, co tutaj przeżyłem. Dla mnie to była życiowa szansa, bo po raz pierwszy miałem okazję grać poza Hiszpanią. Zaaklimatyzowałem się w Polsce, zapisałem się w historii Rakowa, dużo wspólnie osiągnęliśmy.
- Jakie ma pan marzenia na Nowy Rok?
- Chciałbym zdobyć mistrzostwo Polski i zostać królem strzelców. To byłoby coś. Trzeba sobie stawiać wyzwania.
- Gdzie pan spędzi urlop?
- Na Święta Bożego Narodzenia będę z Sheylą w Walencji. Sylwestra i Nowy Rok przywitamy w Madrycie. A 6 stycznia przyjeżdżam do Częstochowy.
Jakub Kamiński odejdzie z Lecha Poznań? Jasna deklaracja zawodnika