Spadająca gwiazda
W przerwie zimowej o klubie z Białegostoku sporo mówiło się nie ze względu na wyniki sparingów. Z Podlasia dochodziły głosy, jakoby trener Michał Probierz nie mógł dogadać się z najskuteczniejszym zawodnikiem "Jagi" Mateuszem Piątkowskim. Głosy te okazały się prawdziwe, w efekcie czego Jagiellonia na pierwszy mecz z Legią w Warszawie pojechała bez swojej największej gwiazdy. - Drzwi do pierwszego zespołu są dla Mateusza otwarte. Na razie będzie występował w drużynie rezerw, ale tak jak powiedziałem, przed nikim nie zamykam szansy gry w podstawowym składzie - wyjaśnił przed spotkaniem z mistrzem Polski szkoleniowiec.
Ekstraklasa: Sobotni koszmar. Górnik Zabrze pokonał Górnika Łęczna. Remis w Gdańsku
Szansa na sukces
Na Łazienkowskiej Probierz postawił na zagęszczenie drugiej linii. Jego vis a vis Henning Berg wystawił w pomocy nieopierzonych Adama Ryczkowskiego i Mateusza Szwocha. Za nakręcanie ataków mistrza Polski miał także odpowiadać Jakub Kosecki, którego Norweg wciąż nie docenia. Jagiellonia, jako cofniętych pomocników, wystawiła doświadczonych Rafała Grzyba i Michała Pazdana. Młodzież z Legii nie była w stanie przebić się przez grający po profesorsku duet. Para z Podlasia świetnie uruchamiała szybkie kontry, do których ruszali Przemysław Frankowski, Nika Dzalamidze na skrzydłach oraz Patryk Tuszyński z przodu. Za ostatnie podanie odpowiedzialny był Maciej Gajos. Trzeba oddać temu ostatniemu co królewskie. Gdyby nie on, to "Jaga" wcale nie musiałaby w Warszawie wygrać. Najpierw otworzył wynik, zdobywając piękną bramkę strzałem z dystansu, a na koniec jeszcze ustalił rozmiary zwycięstwa białostoczan. Po drodze zadbał jeszcze o emocje, marnując rzut karny. Wszyscy, którzy martwili się brakiem Piątkowskiego mogli odetchnąć z ulgą - Patryk Tuszyński zastąpił go na "piątkę".
Nie kijem go, to autobusem
We Wrocławiu Jagiellonia paradoksalnie spodziewała się trudniejszej przeprawy niż w stolicy. O ile Legia wyszła na mecz z ekipą Probierza w rezerwowym składzie, o tyle Śląsk na taki manewr sobie nie pozwolił, bo i nie miał takiej potrzeby. Wiadomo było, że to gospodarze od pierwszej minuty nacisną na przyjezdnych i będą chcieli szybko zdobyć bramkę, pozwalającą na ułożenie sobie spotkania. Tymczasem wszystkich zaskoczył Karol Mackiewicz. Młody pomocnik w Warszawie wszedł na końcówkę meczu i wyraźnie rozruszał grę "Jagi". W nagrodę w stolicy Dolnego Śląska otrzymał szansę na występ od pierwszej minuty. Odwdzięczył się za to już po trzynastu minutach, gdy strzelił gola. Jak się okazało było to arcyważne trafienie, ponieważ dało kolejne trzy punkty zespołowi z Podlasia. Wicelider Ekstraklasy pokazał, że taktycznie jest do rozgrywek przygotowany niemal perfekcyjnie. Być może ich występ we Wrocławiu nie był widowiskowy, ale bardzo skuteczny. W przeciwieństwie do meczu z Legią, białostoczanie wiedzieli, że nie mogą pozwolić sobie na angażowanie w kontry pięciu zawodników, ponieważ Śląsk mógłby to z łatwością wykorzystać. Dlatego Michał Probierz postawił podwójne zasieki na swojej połowie. Taktyka autobusu, którą niegdyś zapoczątkował Jose Mourinho przyniosła pożądany efekt i Jagiellonia na dzień dzisiejszy zajmuje 2. miejsce w tabeli, choć ma tyle samo punktów co Legia.
Marsz na nowy stadion
Pod koniec zeszłego roku w Białymstoku oddano do użytku piękny stadion. Nie wiemy, czy to właśnie z tego powodu Jagiellonia osiąga takie wyniki, czy z innego, ale jedno jest pewne. Na następne spotkanie z Koroną Kielce w stolicy Podlasia wejściówki rozejdą się jak ciepłe bułeczki. Kto nie chciałby oglądać tak grającej ekipy na żywo? Choć Michał Probierz wciąż pozostaje przy swoim. - Jakie europejskie puchary? Naszym celem jest utrzymanie się w Ekstraklasie - powtarza jak mantrę szkoleniowiec. Nam jednak wydaje się, że tak grająca drużyna, a przede wszystkim tak wszechstronna taktycznie, zasługuje na miejsce na podium bardziej niż bezpłciowy Lech lub tragiczna wiosną Wisła.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail