„Super Express”: - Większość zawodników słoweńskiej kadry gra poza granicami ojczyzny. Ale jeden – w NK Celje. Mocny chłopak?
Erik Janża: - Tak! Żana Karnicnik może grać na lewej i prawej obronie lub wahadle. Dużo daje swej drużynie w grze do przodu. Nie boi się wchodzić w potyczki „jeden na jeden”. Szybki, dynamiczny, dużo biegający zawodnik. A prywatnie – mój dobry kumpel, jesteśmy w kontakcie niemal codziennie.
- Trzeba na niego uważać?
- Owszem. Dobrze współpracuje w ofensywnych akcjach z dwoma „mózgami” Celje: doświadczonym Mario Kvesicem i młodym Svitem Seslarem. Oni obaj są świetnie wyszkoleni technicznie i mają dobre ostatnie podanie.
- Sporo atutów Celje pan wymienia…
- Ale nie mają w tej chwili klasycznego bramkostrzelnego napastnika.
- Liwin Armandas Kucys w tym sezonie strzelił już we wszystkich rozgrywkach 10 goli!
- Ostatnio jednak był kontuzjowany. Tak naprawdę zaś wszyscy w Celje czekają na przebudzenie Aljosy Matko. W zeszłym sezonie zdobył 20 goli, ale w obecnym nie potrafi odnaleźć tamtej formy.
Jesus Imaz zapewnił Jagiellonii pokaźny zastrzyk gotówki. Tyle UEFA płaci za grupę Ligi Konferencji
- W Lidze Konferencji Celje przegrało z Vitorią Guimaraes (1:3) i Realem Betis (1:2), ale „rozjechało” Basaksehir Krzyśka Piątką (5:1). Jaki futbol ta drużyna gra na co dzień?
- Odważny. W Sewilli było blisko niespodzianki, Celje decydującego gola straciło w doliczonym czasie, a przy stanie 1:1 miało sytuację „sam na sam”. Zabrakło odrobiny szczęścia. Generalnie zaś to bardzo odważny zespół, który uwielbia mieć piłkę przy nodze. Nawet z Betisem parę razy pięknie „poklepali”! No ale z Hiszpanem na trenerskiej ławce Celje musi grać futbol kombinacyjny, do przodu.
- Ano właśnie. Wiemy, jak dobrym piłkarzem był Albert Riera. A jakim jest trenerem? Jak wygląda jego pozycja w Celje?
- On tam jest „Big Boss”. Rosyjski właściciel spełni klubu spełnia wszystkie jego życzenia. A na boisku – Riera powtarza to w każdym wywiadzie – jego drużyna ma mieć kontrolę. Każdą akcję budują więc od bramkarza. I nawet jeśli coś nie wyjdzie, konsekwentnie się tej gry trzymają.
- Czyli dobrze powinno się oglądać to spotkanie? Bo przecież i Jagiellonia lubi otwartą piłkę.
- Na pewno. Jagiellonia ma lepszą sytuację w tabeli, ale Celje – które po raz pierwszy zaszło tak daleko w pucharach – jeszcze nie porzuciło nadziei na awans. Nie mają jednak wielkiej presji, by to osiągnąć, więc… tym bardziej będą groźni.
Afimico Pululu zdecydował się na ten krok. Gwiazdor Jagiellonii nie miał wątpliwości, co za wybór!
- O co walczyłaby Jagiellonia, gdyby ją przenieść do ligi słoweńskiej?
- O podium w każdym sezonie. W Słowenii są trzy silne drużyny, reszta odstaje poziomem. Generalnie polska ekstraklasa jest mocniejsza, dużo bardziej dynamiczna, intensywna.
- Co może być, pańskim zdaniem, atutem Jagiellonii w tym meczu?
- Mam wrażenie, że najsłabszą formacją Celje jest obrona. Jeżeli Jagiellonia zagra na normalnym poziomie, stworzy sobie niejedną sytuację bramkową.
- Czyli wszystkie oczy na Afimico Pululu?
- Jak mówiłem, Celje lubi mieć piłkę przy nodze. Jeśli Jagiellonia zabierze ją Słoweńcom w środkowej strefie, Pululu może być kluczem. Albo sam „poceluje”, albo – dzięki świetnemu zastawianiu się i utrzymywaniu piłki – zrobi dużo przestrzeni do oddawania strzałów Jesusowi Imazowi. A co do Hiszpana, to wiadomo, że wystarczy się raz zapomnieć na boisku, a on wtedy natychmiast zrobi swoje. Jak w meczu z nami w Zabrzu...