"Super Express": - Czuje pan żal, złość, rozczarowanie?
Jan Kocian: - Przede wszystkim jestem zaskoczony, nie spodziewałem się tego. Ale na nikogo się nie obrażam, takie jest życie. Z drugiej strony jestem przekonany, że przez najbliższe dwa tygodnie, podczas przerwy w rozgrywkach, wyprowadziłbym zespół z kryzysu. Jest mi smutno, że nie pozwolono mi tego udowodnić.
- Jakie przyczyny dymisji podali panu szefowie?
- Za wiele nie mówili Głównym argumentem był fakt, że Ruch ma za mało punktów i powinien być wyżej w tabeli. Ja też bym sobie tego życzył! Uważam, że ta drużyna jest za dobra, by zajmować czternastą pozycję w lidze. Ale przy tak wąskiej kadrze to nie ekipa, która co roku będzie się biła o podium.
Bramkarz Górnika Zabrze: Je... chorzowskie kur...!
- A niedawno, w czerwcu, odebrał pan nagrodę dla najlepszego trenera Ekstraklasy...
- Taka jest piłka Drużyna jest ta sama, treningi podobne, a ja nie zapomniałem, na czym polega mój zawód. W ciągu kilku tygodni nie stałem się gorszym trenerem. Kryzysy zdarzają się we wszystkich zespołach. Czasami mijają szybko, ale bywa i tak, że wyjście z nich to dłuższy proces. Tak jest z Ruchem. Ale powtarzam, jestem przekonany, że wkrótce wrócilibyśmy na właściwą drogę.
- Latem przedłużono z panem kontrakt do 2016 roku. Ruch będzie panu płacił pensję do wygaśnięcia umowy?
- Mnie naprawdę nie chodzi o pieniądze. Dlatego od razu rozwiązaliśmy umowę za porozumieniem stron.
- Może czekano tylko na pretekst, żeby się pana pozbyć i zrobić miejsce bezrobotnemu Waldemarowi Fornalikowi?
- Jak tak tego nie odbieram. W tym zawodzie jest tak, że niepowodzenie jednego trenera otwiera drzwi następnemu. Będę trzymał kciuki i za Ruch, i za Waldka. Bez żadnej zawiści.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail