"Super Express": - Początek ma pan znakomity. Pięć punktów w trzech meczach, omal nie wygraliście z niepokonaną w tym sezonie Wisłą...
Jan Kocian: - W pierwszej połowie Wisła dominowała, świetnie grał Paweł Brożek. Po przerwie już my byliśmy lepsi i szkoda, że dwa punkty nam uciekły. Ale gramy co trzy dni i tak naprawdę ani ja, ani piłkarze nie mieliśmy jeszcze czasu, by dobrze się poznać. Z każdym kolejnym spotkaniem coraz lepiej orientuję się, na co kogo stać. Najważniejsze, że chłopaki znów uwierzyły w siebie.
Przeczytaj także: Daisuke Matsui dostał ofertę z Legii Warszawa. Czy to dobry ruch mistrzów Polski? [SONDA]
- Przeciwko Wiśle bardzo dobrze zaprezentował się Filip Starzyński.
- To taki polski Lubomir Moravcik. Wasi kibice powinni jeszcze pamiętać takiego zawodnika. Był gwiazdą Celticu Glasgow i St. Etienne, gdzie przyjaźnił się z Piotrem Świerczewskim. Z piłką potrafił zrobić wszystko. Starzyński też już sporo umie. Jego silną stroną są stałe fragmenty - rzuty wolne i rożne. Ma dobrze ułożoną nogę i niezłe uderzenie.
- Czym skusili pana działacze Ruchu, który od dłuższego czasu boryka się z poważnymi problemami finansowymi?
- Pieniądze są ważne, ale nie mogą przesłaniać całego świata. Decydując się na pracę w Chorzowie, kierowałem się marką klubu, jego wspaniałymi tradycjami. Wysokość wynagrodzenia naprawdę nie była czynnikiem decydującym o przyjęciu tej propozycji.
Zobacz koniecznie: Fatalna forma Manchesteru, najgorszy start "Czerwonych Diabłów" od 24 lat
- W Ruchu jest pan jedynym obcokrajowcem. Ściągnie pan do Chorzowa kilku rodaków?
- Działacze chcą stawiać na Polaków i nie będę tego zmieniał. Żałuję tylko, że przed moim przyjściem z Ruchu odszedł Pavel Sultes, bo to dobry zawodnik i na pewno by się nam przydał.