"Super Express": - Jest pan zaskoczony tym, że Legia tak odskoczyła konkurentom w Ekstraklasie?
Jorge Felix (29 l., pomocnik Piasta Gliwice): - Tak, jestem bardzo zaskoczony formą warszawskiego zespołu, który w tym roku nie zawodzi. Dlatego przewiduję, że czeka nas bardzo trudny mecz na Łazienkowskiej. Liga polska jest bardzo wyrównana i nieprzewidywalna. Wszystko w niej jest możliwe. Ostatni może wygrać z pierwszym.
- W rundzie finałowej ubiegłego sezonu Piast pokonał Legię 1:0 w Warszawie. W obecnej edycji także był górą zwyciężając w Gliwicach jesienią 2:0. Czy mistrz Polski jest w stanie powtórzyć teraz ostatnie wyniki w starciu z warszawskim klubem?
- Jasne, że tak. Jednak w futbolu nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Jedno jest pewne: będzie to dla nas wyjątkowo trudny mecz przeciwko najlepszemu obecnie zespołowi w lidze. Nasz bilans z Legią ostatnio jest dobry. Bardzo liczymy na to, że możemy powtórzyć któryś z tych wyników i zgarnąć trzy punkty, które są nam bardziej potrzebne niż rywalom.
- W tym sezonie Legia jest mocna na Łazienkowskiej, gdzie notuje serię ośmiu wygranych z rzędu. Zakończycie passę lidera?
- Legia zawsze jest niebezpieczna. Niezależnie od tego, czy gra u siebie, czy na wyjeździe. Wiadomo, że jak grasz u siebie jesteś mocniejszy, bo czujesz doping kibiców. To samo dotyczy także Piasta. Lepiej gramy na naszym stadionie. Wtedy wszystko nam wychodzi lepiej. Wracając do Legii: każda seria kiedyś się kończy. Może to my ją przerwiemy?
- Piast jest w stanie to zrobić? Na wyjazdach notujecie serię sześciu spotkań bez zwycięstwa, w tym pięciu przegranych z rzędu...
- Na wyjeździe nie osiągnęliśmy satysfakcjonujących wyników. Jednak w niektórych przegranych meczach graliśmy bardzo dobrze. Nie wygraliśmy, choć mieliśmy ku temu okazję. Na przykład z Lechią Gdańsk (0:1) mieliśmy bardzo dużo sytuacji, których nie wykorzystaliśmy. W efekcie to gospodarze triumfowali. Ale każde spotkanie jest inne. Mam nadzieję, że na Łazienkowskiej będzie inaczej. Liczę na to, że jesteśmy w stanie wygrać w Warszawie.
- Pamięta pan kiedy po raz ostatni Piast wygrał na wyjeździe?
- Było to dość dawno, w ubiegłym roku, gdy pokonaliśmy Wisłę Kraków 2:1 na jej boisku. Życzyłbym sobie, aby podróż z Warszawy wyglądała podobnie jak wtedy z Krakowa do Gliwic. Panował wesoły nastrój. Wszyscy w autokarze żartowali. Był uśmiech i śpiew.
- Jak ocenia pan Legię? Którego z piłkarzy lidera pan by wyróżnił?
- Myślę, że z każdym kolejnym meczem Legia gra coraz lepiej. Widać, że siłą gospodarzy jest zespół, że piłkarze świetnie rozumieją się na boisku. Lubię jak gra Andre Martins, który w środku pomocy mądrze kieruje drużyną. Mógłbym jeszcze wymienić kolejnych zawodników Legii, którzy się wyróżniają. Jednak wymieniam tylko Martinsa, bo bardzo mi się podoba jego styl.
- Jak mistrz zatrzyma drużynę trenera Aleksandara Vukovicia?
- Trudne zadanie, bo Legia ma bardzo dobrych piłkarzy, którzy lubią być przy piłce. Czujemy się niekomfortowo, gdy tracimy piłkę. Musimy próbować ją odebrać, żeby zorganizować kontratak. W tym głównie upatruję naszych szans. Musimy atakować jak się nadarzy ku temu okazja.
- Co jest bardziej prawdopodobne: Piast znowu sięgnie po tytuł czy Jorge Felix po koronę króla strzelców?
- To są trudne rzeczy do dokonania. Czołówka tabeli nam trochę uciekła, a ja mam trzy gole mniej od duetu liderów w klasyfikacji najlepszych strzelców (na czele są Jarosław Niezgoda i Christian Gytkjaer - po 14 bramek). Ale futbol jest piękny dlatego, że czasami zdarzają się rzeczy, które wydają się niemożliwe do zrealizowania. Cieszyłbym się, gdybyśmy ponownie zostali mistrzem Polski. To ważniejsze dla mnie od korony króla strzelców.
- Uważa pan, że Piast może jeszcze powalczyć o obronę tytułu?
- To całkiem normalne, że nasi kibice oczekują powtórki. Gdy zostaliśmy mistrzem, to wszyscy w Gliwicach bardzo się cieszyli z tego sukcesu. Teraz chcą przeżyć to samo. Zdajemy sobie sprawę jak ogromną niespodziankę zrobiliśmy w minionym sezonie. Będzie trudno powtórzyć ten wyczyn. Jednak nie brakuje nam chęci do walki. Nie zrezygnujemy, będziemy walczyć do końca.
- Jest pan najlepszym strzelcem Piasta (11 goli). Wyróżnia się pan na boisku, ale i poza nim. To prawda, że ma pan wyższe wykształcenie?
- Ukończyłem studia na dwóch kierunkach. Jestem magistrem ekonomii i finansów. Zawsze wiedziałem, że muszę pogodzić naukę z piłką, bo futbol jest do czasu. Gdy nogi odmówią posłuszeństwa i przestanę grać, to wiem jak rozpocząć drugie życie bez futbolu.
- W co pan inwestuje?
- Inwestuję na rynkach w Europie, Ameryce Łacińskiej i Azji. Jednak z powodu epidemii koronawirusa sytuacja na giełdach jest dość skomplikowana. Uważam, że trzeba się wstrzymać z działaniem i poczekać jak się rozwinie sytuacja.
- Inni piłkarze z Piasta proszą pana o radę, jak i gdzie inwestować pieniądze?
- Niektórzy pytali mnie w co zainwestować pieniądze. Na przykład tydzień temu pomogłem Gerardowi Badii, żeby zabezpieczyć finansowo przyszłość jego córek. Ale zawsze powtarzam wszystkim, że to jest moja opinia. Trzeba pamiętać, że inwestowanie wiąże się z ryzykiem. Zawsze możesz stracić pieniądze.
- Koledzy zdradzili, że "dorabia" pan jako taksówkarz. Dalej wozi ich pan na treningi?
- W tej kwestii nic się nie zmieniło. W piątek rano również zawiozłem kilku kolegów samochodem na zajęcia. Niedługo będę musiał wystawiać im chyba rachunki za to podwożenie (śmiech).