Kasperczak dostał lanie, Legia zdobyła Kraków

2008-09-20 0:01

Słabo wypadł powrót Henryka Kasperczaka na polskie boiska, a Górnik przegrał ze Śląskiem Wrocław 1:2. Legia nie miała problemów i pod Wawelem rozbiła Cracovię 3:0.

W Krakowie piłkarzy przywitała niemiłosierna ulewa, która nie dawała za wygraną przez pełne 90. minut. Ciężko było zatem mówić o komfortowych warunkach do gry w piłkę, co było widać o pierwszych minut. Obu zespołom kiepsko szło konstruowanie składnych akcji, a sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo.

Pierwsza w tych warunkach odnalazła się Legia. W ostatniej akcji pierwszej połowy piłkarze Jana Urbana wyszli na prowadzenie, a wszystko za sprawą powracającego powoli do formy Rogera. Brazylijczyk z polskim paszportem otrzymał podanie od Sebastiana Szałachowskiego i wykorzystał niezdecydowanie Marcina Cabaja. Bramkarz "Pasów" co prawda ruszył do piłki, ale zatrzymał się tuż przed nią gdyż myślał... że wybije ją obrońca. Roger był sprytniejszy i skierował "niechcianą" przez obu piłkarzy futbolówkę do siatki.

W drugiej połowie deszcze nie odpuszczał, tak samo jak Legia. Piłkarze ze stolicy na coraz mniej pozwalali gospodarzom, a swoją przewagę udokumentowali szybko zdobytą bramką. Roger wpadł w pole karne Cabaja z prawej strony, tuż przed rzucającym mu się pod nogi bramkarzem dograł do środka do Takesure Chinyamy, który bez problemu wbił piłkę do pustej bramki. Gospodarzy dobił w doliczonym czasie gry były piłkarz Cracovii, Piotr Giza, który precyzyjnym strzałem sprzed pola karnego pokonał byłego klubowego kolegę. Tym golem Giza zasłużył sobie... na owację od fanów "Pasów". Nic dziwnego, bo kibice w Krakowie już wcześniej stracili cierpliwość. Wynikiem tego były okrzyki: Stefan, Stefan aufiderzein, oraz: jutro sobota, Majewski pakuj laptopa, skierowane oczywiście do trenera "Pasów" - Stefana Majewskiego.

Czy po tej porażce prezes Janusz Filipiak zdecyduje się pożegnać z popularnym "Doktorem"? To raczej wątpliwe, faktem jednak pozostaje, że Cracovia gra w tym sezonie w kratkę. Zanotowała porażkę, wygrała, następnie znów przegrała, zanotowała cenny remis w derbach z Wisłą, oraz odniosła dwie kolejne porażki. Będąc na takiej huśtawce, ciężko myśleć o czymś więcej niż o walce o utrzymanie. Legia natomiast powoli dochodzi do formy. Piłkarze Jana Urbana nadal nie grają wielkiego futbolu, jednak kolejne zwycięstwa na pewno podnoszą morale zespołu, który z kolejki na kolejkę może być coraz silniejszy.

Z kolei w Zabrzu nie pogoda była najważniejsza, a fakt, że wreszcie na ławce trenerskiej Górnika usiadł Henryk Kasperczak. "Henry" ma dźwignąć z dna tabeli zespół, który w pięciu poprzednich kolejkach zanotował jedną wygraną, jeden bezbramkowy remis i trzy porażki. Triumfalny marsz Zabrzan w górę tabeli miał zacząć się już w meczu ze Śląskiem Wrocław, plan jednak zupełnie się nie powiódł.

Kibice którzy liczyli na radykalną zmianę gry zespołu, przynajmniej w pierwszej połowie mogli czuć się zawiedzeni. Gra Górnika nie wyglądała o wiele lepiej niż za czasów Ryszarda Wieczorka, a do tego poziomu dostosował się Śląsk, zatem nic dziwnego, że pierwsza odsłona spotkania skończyła się wynikiem 0:0.

Gdy tuż po przerwie bramkę zdobył zakładający dziś opaskę kapitana Jerzy Brzęczek, wydawało się, że teraz powinno być już "z górki". Niestety debiut Kasperczakowi postanowił popsuć Sebastian Mila. Były reprezentacyjny pomocnik najpierw z rogu celnie dośrodkował do Tomasza Szewczuka, a potem do Piotra Celebana. Obaj pokonali do tej pory drugiego bramkarza Zabrzan - Michala Vaclavika, który w bramce zastąpił Sebastiana Nowaka i w 5. minut zrobiło się 2:1 dla gości. Ten zimny prysznic tak sparaliżował podopiecznych Kasperczaka, że ci do ostatniej minuty nie mogli już na boisku nic zrobić. Trener dokonywał zmian, piłkarze starali się jak mogli, jednak losów spotkania odwrócić się nie udało.

"Henry" na pewno nie o takim debiucie marzył, jednak Górnik pod jego wodzą na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Natomiast zespół Ryszarda Tarasiewicza jak na beniaminka, radzi sobie bardzo dobrze. Wrocławianie mają na koncie już 11 punktów i po piątkowych meczach są póki co na 2. miejscu w tabeli ekstraklasy. Na pierwsze miejsce po wygranej z Cracovią wskoczyła Legia.

--------------------------------------------
Cracovia Kraków - Legia Warszawa 0:2
Bramki:
Roger 45., Chinyama 61., Giza 92.

Cracovia: Cabaj - Wasiluk, Milosević (44. Karwan), Polczak, Kulig - Nowak, Baran (46. Dudzic, 82. Snadny), Kłus, Szeliga - Mariusz Krzywicki, Dariusz Pawlusiński
Legia: Mucha - Szala, Choto, Astiz, Wawrzyniak - Radović, Borysiuk (55. Edson), Roger (85. Vuković), Iwański, Szałachowski (76. Giza) - Chinyama
Żółte karki: Wasiluk (Cracovia) - Szala, Borysiuk (Legia)

--------------------------------------------
Górnik Zabrze - Śląsk Wrocław 1:2
Bramki:
Brzęczek 55. - Szewczuk 59., Celeban 64.

Górnik: Vaclavik - Bonin, Smirnovs, Pazdan, Papeckys - Rivas (46. Malinowski), Danch (79. Kołodziej), Brzęczek, Madejski - Zahorski, Pitry (66. Markovsky)
Śląsk: Kaczmarek - Socha, Sztylka, Celeban, Wójcik (54. Pawelec) - Ostrowski, Łukasiewicz, Dudek (61. Szyndziak), Mila - Sobociński (81. Ulatowski), Szewczuk
Żółte karki: Zahorski (Górnik) - Socha, Mila (Śląsk)

Najnowsze