Lech Poznań - Wisła Płock 1:3 (0:1).
Bramki: 0:1 Kristian Vallo (45), 0:2 Rafał Wolski (50), 1:2 Michał Skóraś (69), 1:3 Marko Kolar (89).
Żółta kartka - Lech Poznań: Jesper Karlstroem, Nika Kwekweskiri. Wisła Płock: Rafał Wolski, Piotr Tomasik, Dominik Furman.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 14 131.
Lech Poznań: Filip Bednarek - Alan Czerwiński (73. Barry Douglas), Filip Dagerstaal, Maksymilian Pingot (73. Joel Pereira), Pedro Rebocho - Michał Skóraś, Jesper Karlstroem (57. Nika Kwekweskiri), Joao Amaral, Afonso Sousa (57. Radosław Murawski), Filip Marchwiński (57. Kristoffer Velde) - Mikael Ishak.
Wisła Płock: Bartłomiej Gradecki - Aleksander Pawlak, Damian Michalski, Steve Kapuadi, Piotr Tomasik - Kristian Vallo (66. Damian Rasak), Mateusz Szwoch (14. Filip Lesniak), Dominik Furman, Rafał Wolski (66. Dawid Kocyła), Davo (78. Martin Sulek) - Łukasz Sekulski (78. Marko Kolar).
Piłkarze Wisły nie przestają zaskakiwać. Po wysokich wygranych z Lechią Gdańsk (3:0) i Wartą Poznań (4:0) w efektownym stylu zgarnęli pełną pulę na stadionie mistrza Polski. Płocczanie po raz pierwszy w historii pokonali w Poznaniu Lecha. A "Kolejorz" po raz kolejny w tym sezonie zawiódł na całej linii i wciąż nie przypomina drużyny, która nieco ponad dwa miesiące temu sięgała po tytuł.
Trener gości Pavlo Stano przeciwko poznaniakom desygnował na boisko dokładnie taką samką jedenastkę, jak tydzień temu przeciwko Warcie. Z kolei opiekun miejscowych John van den Brom w porównaniu do czwartkowego meczu eliminacji Ligi Konferencji z Dinamem Batumi wymienił aż siedmiu piłkarzy. Na środku defensywy postawił na debiutującego Szweda Filipa Dagerstaala oraz grającego drugie spotkanie w ekstraklasie Maksymiliana Pingota.
Eksperymentalna defensywa gospodarzy w pierwszej połowie pierwszy poważny błąd popełniła tuż przed upływem regulaminowego czasu gry. Po wrzutce Rafała Wolskiego piłki nie przeciął Pingot, spóźnił się też Alan Czerwiński i choć Słowak Kristian Vallo uderzył lekko, to Filip Bednarek nie zdołał zatrzymać futbolówki.
Wisła w pierwszych 45 minutach sprawiała nieco lepsze wrażenie. Już w trzeciej minucie Łukasz Sekulski wysłał rywalom sygnał ostrzegawczy, ale nie trafił w światło bramki. Goście momentami posiadali inicjatywę i spokojnie rozgrywali atak pozycyjny. W miarę upływu czasu Lech stawał się groźniejszy, ale też nie potrafił sobie wykreować dobrych sytuacji. Najlepszą szansę miał Filip Marchwiński, który mógł lepiej wykończyć składną akcję całego zespołu, lecz strzały z lewej nogi nie są jego atutem.
Już po stracie gola Portugalczyk Joao Amaral mógł wyrównać, ale uderzył zbyt słabo, by zaskoczyć Bartłomieja Gradeckiego.
Mistrzowie Polski nieźle rozpoczęli drugą odsłonę. Trochę zakotłowało się w polu karnym Wisły po dwóch rzutach rożnych, ale po chwili zostali skarceni. Wolski zza linii pola karnego uderzył z półwoleja niezwykle precyzyjnie i Bednarek po raz drugi musiał wyjmować piłkę z siatki.
Lechici po kilku minutach otrząsnęli się. Najpierw Marchwiński popisał się efektowną przewrotką, ale piłka poszybowała w trybuny, a Amaral trafił w poprzeczkę. Tymczasem płocczanie świetnie czuli się w kontrataku i poznaniacy mogli przegrywać już 0:3. Sekulski mając przed sobą Bednarka niepotrzebnie szukał partnerów i wracający Czerwiński w ostatniej chwili zażegnał niebezpieczeństwo.
Sporo emocji przyniosło ostatnie 20 minut. Michał Skóraś zdecydował się na indywidualną akcję i nie po raz pierwszy w tym sezonie pokazał, że potrafi przymierzyć z dystansu. Po zdobyciu kontaktowego gola Lech znów zdecydowanie zaatakował, ale rywale umiejętnie się bronili.
"Kolejorz" mógł doprowadzić do wyrównania, ale norweski rezerwowy Kristoffer Velde w sobie tylko znany sposób nie dał rady pokonać bramkarza Wisły z pięciu metrów. Lechici zamknęli gości na ich połowie, ale ci też nie rezygnowali z podwyższenia prowadzenie. W 89. minucie Damian Rasak idealnie wystawił piłkę Marko Kolarowi, a chorwacki napastnik "zamknął" mecz.(PAP)