Kopał rowy, skopie Lecha?

2009-03-14 8:00

Nie śmiejcie się. Lech jest liderem, a Górnik na samym końcu, ale to my... wygramy! - deklaruje Robert Szczot (27 lat), pomocnik Górnika Zabrze.

Szczot wyrasta na gwiazdę ekstraklasy, zanim został piłkarzem pracował jako... pomocnik elektryka w firmie ojca.

- Ale jestem zakałą rodziny, bo o elektryce nie mam pojęcia. Ojciec i dwaj bracia znają się na tym fachu doskonale. Ja byłem oddelegowany do prac fizycznych. Jak trzeba było przygotować teren, to zawsze na mnie wypadało, a więc kopałem rowy, zbijałem tynki. Do gniazdek i kabli się nie dotykałem, bo bym sobie jeszcze krzywdę zrobił - opowiada Szczot, który jest najdroższym transferem zimy w lidze (kosztował 1,6 miliona złotych).

Szybko się spłaca

W Górniku nikt jednak nie żałuje wydanych pieniędzy, bo Szczot już się spłaca, zapisał na koncie asystę i strzelił gola.

- Los ciągle rzuca mnie do klubów, które bronią się przed spadkiem. W Górniku też walczymy o utrzymanie w lidze, każdy mecz gramy "na żyle". Ale... damy radę, może dopiero w ostatniej kolejce - zapewnia piłkarz, który z Górnikiem podpisał pięcioletni kontrakt.

W Zabrzu jest ulubieńcem trenera Henryka Kasperczaka. Ale wcześniej, w Śląsku Wrocław, miał zatarg z Ryszardem Tarasiewiczem.

- Trafiłem do Śląska, gdy klub przeżywał najgorszy okres w historii. Było bardzo biednie, na wszystko brakowało pieniędzy. Raz graliśmy w 30-stopniowym upale, a nie było nawet butelki wody do picia. Powiedziałem trenerowi Tarasiewiczowi co o tym myślę, on - także mi powiedział i... tak się zakończyła moja przygoda ze Śląskiem. Ale rozstaliśmy się w zgodzie, bo później trener zaoferował mi pomoc w znalezieniu nowego klubu. Była nawet szansa, żebym z jego pomocą trafił do Nancy - wspomina Szczot.

Wezmą go za pajaca?

Przez rok grał w belgijskim drugoligowcu Mons, z którym wywalczył awans.

- Kokosów tam nie zarabiałem, ale spłaciłem kredyt na samochód - przyznaje. - Przed rokiem mogłem wyjechać na Cypr, Omonia Nikozja przedstawiła bardzo konkretną ofertę. Jednak odrzuciłem ją, bo... chcę grać w reprezentacji Polski. Wiem, że niektórzy wezmą mnie za pajaca, który bzdury opowiada. Trudno, ale kadra to moje marzenie. Mam cel przed sobą. Dzięki temu staję się lepszym piłkarzem. Może trener Beenhakker w końcu mnie zauważy? Kiedyś marzyłem, aby dostać się do ekstraklasy. Udało mi się to, więc może podobnie będzie z drużyną narodową? - zastanawia się niedoszły elektryk.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze