Fernando Cuerda, obrońca Piasta, grał ostro od pierwszych minut. Szybko zarobił żółtą kartkę, a trener Marcin Brosz już w 40. minucie zdjął go z boiska, obawiając się, że Hiszpan zaraz zobaczy czerwień.
Wściekły Cuerda ruszył wprost w stronę szatni, ale po drodze natknął się na Aleksandra Vukovicia. Twardziel z Korony nie grał z powodu kontuzji i obserwował spotkanie z boku. Serbowi nie spodobało się, że Hiszpan skrócił sobie drogę i zamiast schodzić do tunelu przez środek boiska, poszedł na skróty. Vuko zwrócił mu uwagę i wtedy się zaczęło...
- Chciałem zejść po schodach, ale piłkarz Korony zaczął mnie prowokować - opowiada nam Cuerda. - Zrobił to specjalnie, widział przecież, że jestem zagotowany. Zamiast się odsunąć, stał i gadał do mnie coś po polsku. No więc zareagowałem - mówi Cuerda.
Co się stało?
Wersji jest kilka. Jedni mówią, że Vuko dostał silny cios w twarz od Cuerdy i nie pozostał mu dłużny. Sami piłkarze zapewniają, że skończyło się na przepychankach, bo zdążyli ich rozdzielić ludzie związani z Koroną i Piastem.
Taka wersja jest najbezpieczniejsza dla wszystkich stron, bo chroni piłkarzy przed surowymi konsekwencjami. Z jednej strony zamieszani w awanturę nie chcą więc nagłaśniać sprawy, ale z drugiej - Vuković wciąż prowokuje Cuerdę.
- Nie wiem, co on brał przed meczem. W ciągu 40 minut miał pięć ostrych starć. To zadanie dla komisji antydopingowej, żeby ustalić, co kto bierze przed meczem - powiedział piłkarz Korony w wywiadzie dla Wp.pl.
- Tak powiedział?! To żenujące słowa. Przecież piłkarze są badani i gdybym coś przyjmował, tobym wpadł. Nie, nie ma nawet sensu komentować tych głupot - twierdzi Cuerda. Sprawą zajmie się Komisja Ligi.