- Gdyby piłkarze Legii chcieli zdobyć tytuł mistrza Polski tak bardzo jak ich trener Jan Urban, to z pewnością wygraliby ten mecz. A tak mamy zupełnie zasłużony remis - uważa Ryszard Tarasiewicz (47 l.), trener wrocławskiego Śląska.
Goście rzeczywiście momentami sprawiali wrażenie, jakby na wygranej zależało im średnio. Już przed przerwą mogli zapewnić sobie kilkubramkowe prowadzenie, ale mimo wielu doskonałych okazji po pierwszej połowie prowadzili ledwie 1:0.
- O przegranym tytule zdecydowała nasza fatalna skuteczność. Do przerwy powinno być 3:0 dla nas - mówi Jan Urban. - Graliśmy praktycznie całą rundę jednym napastnikiem, drżeliśmy o niego. A ostatecznie sami podczas treningu wyeliminowaliśmy go z gry - tak Urban opisuje losy kontuzjowanego Takesure Chinyamy, najlepszego snajpera Legii. W kiepskich humorach są też podopieczni Urbana.
- Byliśmy maksymalnie skoncentrowani, ale co z tego, skoro nie udało się zdobyć kompletu punktów. Jesteśmy smutni - nie ukrywa Maciej Iwański, pomocnik Legii.
We Wrocławiu Legię pogrążył w 69. minucie Marek Gancarczyk pięknym strzałem z woleja. Choć telewizyjne powtórki udowodniły, że piłkę przyjmował... obiema rękami.
- Gola dedykuję mojemu tacie Adamowi na 57. urodziny - cieszy się Gancarczyk. Wzruszenia nie kryje senior rodu Gancarczyków Adam (57 l.), którego obaj synowie grają w Śląsku.
- Jestem z nich dumny. Tak jak i z czterech pozostałych synów, którzy grają w innych dolnośląskich zespołach - mówi pan Adam.