"Super Express": - Po ostatnim meczu ze Śląskiem Wrocław zaprezentowałeś koszulkę z napisem "Z Lechem na dobre i na złe". Co to za manifestacja?
Manuel Arboleda: - Ostatnio dużo złego mówiło się o mnie. Na przykład ciągle wytykano mi zarobki. A prawda jest taka, że od trzech miesięcy klub mi nie płaci. Dla mnie to jednak żaden problem. Mogą mi nie płacić nawet rok, a złego słowa nie powiem, bo na Lechu naprawdę mi zależy. Pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze. Nie odpuszczę żadnego treningu, żadnego meczu. Dla mnie ważniejsze jest to, że moja córeczka wraca ze szkoły i mówi, że koleżanki ją podpytywały, co tam u taty i prosiły, żeby przekazać, że Manuel Arboleda to najlepszy obrońca ligi. Dla takich chwil się gra!
- A co z tą koszulką?
- No właśnie. Z żoną i naszą przyjaciółką zastanawialiśmy się ostatnio nad tym wszystkim. Dlaczego niektórzy tyle złego mówią i piszą o mnie. I tak pomyśleliśmy, że warto wykonać jakiś gest, że z Lechem jestem na dobre i na złe. Żona i przyjaciółka pojechały do miasta, gdzie można naprasować różne napisy i tak powstała moja koszulka. To deklaracja przywiązania do klubu. Bez względu na wszystko.
- Niektórzy mówią, że ten sezon jest już dla Lecha stracony, inni - że jeszcze trzeba walczyć...
- Nie ma mowy o poddawaniu się. Dopóki jest matematyczna szansa na mistrza czy chociaż puchary, to trzeba walczyć. Ja wierzę w cuda i w to, że dobre rzeczy zdarzają się na tym świecie. Chcę znów poczuć to, co czułem, gdy graliśmy z Manchesterem City czy Juventusem. Miejsce Lecha jest w Europie i mamy obowiązek bić się do końca o puchary.
- Dziś gracie zaległy mecz z Górnikiem Zabrze. Będziesz walczył z Prejucem Nakoulmą...
- Mecze z dodatkowym smaczkiem są najlepsze. Tak jak ten ze Śląskiem. Lubię grać przeciw nim, bo wiem, że tam jest trener, który nie lubi cudzoziemców i który o mnie też ma swoje zdanie. Z Górnikiem również mam ekstra motywację - właśnie Nakoulmę. To jeden z najlepszych napastników polskiej ligi, interesuje się nim mnóstwo zagranicznych klubów. To duże wyzwanie zmierzyć się z nim. Oczywiście jeśli trener wstawi mnie do składu.