Jan Urban wreszcie może odetchnąć. Ma napastnika pełną gębą! Dotychczas jedną z największych bolączek Śląska Wrocław był brak snajpera, który gwarantowałby kilkanaście goli w sezonie. W poprzednich rozgrywkach ligowych miał nim być Kamil Biliński, ale nie potrafił ustabilizować swojej formy, przez co często lądował na ławce rezerwowych. Latem jednak do Wrocławia trafił Marcin Robak i problemy same zniknęły.
Tydzień temu były snajper Lecha Poznań czy Pogoni Szczecin dwukrotnie trafił przeciwko Legii Warszawa, a jego gole pomogły w zwycięstwie nad aktualnymi mistrzami Polski. I powtórzył to samo w sobotni wieczór w Zabrzu! Śląsk przyjechał na spotkanie z jedną z rewelacji tego sezonu - prowadzonym przez Marcina Brosza Górnikiem - i z pewnością nie był faworytem. Boiskowe wydarzenia też zdawały się to potwierdzać. Grający przy komplecie publiczności gospodarze niesieni żywiołowym dopingiem atakowali z dużym polotem często gubiąc obronę rywali. Pierwszą bramkę strzelili jednak nie po kombinacyjnej i efektownej akcji, a dzięki snajperskiemu nosowi Igora Angulo. Hiszpan dopadł do odbitego od słupka uderzenia Rafała Kurzawy i wpakował piłkę do pustej bramki.
Śląsk nie grał najlepiej. A na pewno nie aż tak dobrze, jak przeciwko Legii. Gościom często brakowało pewności w obronie, a także dokładności w ataku. Z pomocą przyszedł im jednak... obrońca Górnika Dani Suarez. Po niespełna godzinie gry w dość kuriozalnych okolicznościach dotknął piłki ręką we własnym polu karnym i choć sędzia nie odgwizdał "jedenastki" od razu, to zrobił to po skorzystaniu z technologii VAR. Do stojącej na wapnie futbolówki podszedł wspominany już Robak i nie dał szans Tomaszowi Losce.
Gospodarze jednak ani myśleli rezygnować ze zwycięstwa. Atakowali dalej i to znów przyniosło efekt. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w polu karnym najlepiej odnalazł się Mateusz Wieteska, który uderzył głową nie do obrony. Wynik mógł jeszcze podwyższyć Kurzawa, ale do uderzenia w słupek dołożył jeszcze poprzeczkę. A Śląsk miał furę szczęścia. Po wrzutce w pole karne Loska próbował łapać piłkę, ale ta zwilżona nieustannie padającym deszczem wyślizgnęła mu się z rąk i spadła pod nogi... kogo innego, jak nie Robaka? Napastnik Śląska intuicyjnie kopnął lewą nogą i trafił na 2:2, a jak się później okazało był to gol na wagę remisu.
Dla obu drużyn był to czwarty nierozstrzygnięty mecz w tym sezonie. Taki wynik nie zadowala do końca żadnej ze stron, choć to chyba gospodarze mogą po końcowym gwizdku czuć większy niedosyt. Obie drużyny po dwóch wygranych z rzędu teraz straciły punkty, ale w tabeli i tak plasują się wysoko. Górnik zajmuje pozycję wicelidera, a Śląsk wskoczył na szóstą lokatę.
Górnik Zabrze - Śląsk Wrocław 2:2 (1:0)
Bramki: Igor Angulo 24, Mateusz Wieteska 70 - Marcin Robak 58, 83
Żółte kartki: Szymon Żurkowski - Mariusz Pawelec, Sito Riera
Górnik Zabrze: Loska – Koj, Suarez, Wieteska, Ambrosiewicz – Żurkowski, Matuszek, Kurzawa, Kądzior – Wolsztyński (68. Urynowicz), Angulo
Śląsk Wrocław: Wrąbel – Pawelec, Celeban, Tarasovs, Čotra – Chrapek (86. Srnić), S. Riera, Madej (66. Vacek), Pich – Piech (46. Kosecki), Robak
Putnocky i Trałka bohaterami Lecha. Wymęczone zwycięstwo nad Koroną
Krzysztof Piątek: Nie będziemy siedzieć cicho, gdy sędziowie nas krzywdzą