- Prawdę mówiąc nie wiedziałem o wizycie selekcjonera, dowiedziałem się o niej po meczu – tłumaczył na konferencji prasowej Marek Papszun. Trudno jednak przypuszczać, by nawet mając wcześniej stosowną wiedzę, desygnował do gry większą liczbę polskich graczy. Raków ma w końcu bardzo konkretny i jasny cel, w którym paszport zawodnika nie jest rzeczą najistotniejszą. Dlatego szkoleniowiec Rakowa przede wszystkim cieszył się ze zwycięstwa.
- Klątwa zdjęta, skończyło się wyliczanie... - westchnął głęboko po końcowym gwizdku. Raków nie wygrał żadnego z czterech wcześniejszych meczów ligowych z Górnikiem, więc mógł mieć obawy przed sobotnią konfrontacją. - Mecze z zabrzanami zawsze są trudne, choć ten... nie był, bo zagraliśmy z energią i pasją. Górnik chciał grać z nami otwarte spotkanie, i dlatego w nim przeważaliśmy – wyjaśniał przyczyny sukcesu Marek Papszun.
Wśród wielu komplementów dla swych podopiecznych, zdecydowanie najwięcej ciepłych słów – zapewne nieprzypadkowo w kontekście obecności Fernando Santosa – skierował pod adresem Bena Ledermana. To jeden z dwóch graczy w wyjściowym składzie Rakowa z polskim paszportem. - Wiele naszych akcji zaczynało się od niego, grał też bardzo odpowiedzialnie ze świadomością, że ma na koncie żółtą kartkę. Nie wiem, kogo poszukuje do swego drużyny selekcjoner i kogo przyjechał obserwować. Ale widząc, jak dziś pracował Ben sądzę, że swoją ewentualną szansę wykorzystał – ocenił postawę swego pomocnika trener lidera ekstraklasy.