Marek Papszun

i

Autor: cyfrasport Marek Papszun - powrót do Rakowa

Na trenerskiej karuzeli

Marek Papszun skomentował swój rok poza trenerską ławką; już wiemy, jak wyglądał ten czas z jego perspektywy. Prztyczek w zadarty nos mediów

2024-05-27 20:59

Uśmiechnięty, w dobrym nastroju i – co sam zaznaczał – pełen energii do pracy. Takiego Marka Papszuna ujrzano przy Limanowskiego w poniedziałkowe południe, kiedy – dokładnie rok po ostatnim meczu w roli trenera Rakowa – spotkał się z pracownikami klubu oraz z mediami „na starych śmieciach”.

- Cieszę się, że znów tu jestem – zapewniał Papszun, pytany o towarzyszące mu tego dnia uczucia. - Klub rozwija się organizacyjnie i infrastrukturalnie – dzielił się spostrzeżeniami. I nie były to tylko słowa; kiedy już po konferencji wyszedł z jednego z prezesowskich gabinetów, nagle zatrzymał się w pół roku, po czym mruknął pod nosem: „Nie, tu już przecież wyjścia na boisko nie ma…”. Tam, gdzie jeszcze niedawno było, dziś powstaje zaplecze odnowy biologicznej…

Po rozstaniu z Rakowem jego były – i obecny – trener łączony był medialnymi plotkami z wieloma nowymi miejscami pracy: reprezentacją Polski (ale i innymi zespołami narodowymi) i klubami zagranicznymi. Nadzieja na pracę „na obczyźnie” była zresztą jedną z myśli przewodnich, towarzyszących szkoleniowcowi mistrza kraju’23 przy podejmowaniu decyzji o rozstaniu z Limanowskiego.

Marek Papszun skomentował swój rok poza trenerską ławką. Prztyczek w zadarty nos mediów

- Chciałem więcej, to prawda – przyznał Papszun. A potem odniósł się do towarzyszącego jego nazwisku przez ten czas medialnego szumu. - Dużo przez ten rok się działo wokół mojej osoby w mediach: byle plotka wywoływała ogromne zainteresowanie – przypominał nowy-stary trener częstochowian.

Marek Papszun znów w Rakowie. Ten przekaz piłkarze muszą sobie wziąć do serca, padła ciekawa deklaracja

Nie chciał zdradzać, które z owych pogłosek miały szansę przekuć się w rzeczywistość. - W klubach czy federacjach, których nazwy pojawiały się w mediach, moje nazwisko było znane. Ale tak naprawdę nikt z autorów nie miał prawdziwej wiedzy, czy i jak bardzo zaawansowane były negocjacje – wymierzał delikatne prztyczka w zadarty nos środowiska dziennikarskiego. - A dwa tematy w ostatnim okresie były poważne – dodawał.

Papszun odrzucał zarazem tezę, że powrót do Rakowa to jego zawodowa porażka. - To ja miałem konkretne wymagania. Nie chodziło mi o to, by wyjechać i krótko potem wrócić do kraju. Miałem ochotę wejść w projekt perspektywiczny, długofalowy – tłumaczył. I podsumowywał ten wątek z dużą pewnością siebie. - Życzę każdemu trenerowi, żeby mieli takie propozycje i taki komfort wyboru. W Polsce mógłbym takich wskazać na palcach ręki – kończył mocnym zdaniem.

Marek Papszun wskazał główny powód powrotu do Rakowa. Bardzo indywidualny i osobisty

Powrót pod Jasną Górę jest – zdaniem Marka Papszuna – ponownym wejściem w „projekt perspektywiczny”. Ale były też przesłanki bardzo osobiste tej decyzji.

- Odpocząłem przez ten czas, to prawda! – przyznawał. - Ale po ośmiu miesiącach zaczęło mi brakować codziennej pracy. Czułem głód adrenaliny, codziennego mierzenia się z tematami, za które trzeba brać odpowiedzialność. Wracam teraz jako lepszy trener i jeszcze z większą energią do pracy – zaznaczył.

Sonda
Czy Marek Papszun w swej drugiej kadencji znów doprowadzi Raków do pucharów?
Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze