Mecz Górnik Zabrze - Korona Kielce wreszcie był namiastką piłkarskiego święta na Górnym Śląsku. Stadion wypełnił się w 25%, ale nawet niewielka liczba kibiców żywiołowo wspierała swój zespół. Od samego początku wyglądało na to, że doping dodaje skrzydeł zabrzanom. Podopieczni Marcina Brosza już po kilkunastu sekundach mogli objąć prowadzenie, ale w ostatniej chwili dobrze interweniował Ognjen Gnjatić. Nieco później w słupek z rzutu wolnego uderzył Roman Prochazka. To było ostateczne ostrzeżenie, ale Korona Kielce, choć próbowała odgryźć się gospodarzom, to nie uniknęła bolesnego ciosu.
W 18. minucie dośrodkowanie z prawej strony pola karnego kielczan pofrunęło w pole karne Marka Kozioła. W "szesnastce" zrobiło się spore zamieszanie, a najbardziej przytomny okazał się w tej sytuacji Georgios Giakoumakis. Z bliskiej odległości nie miał problemów z pokonaniem golkipera złocisto-krwistych i wyprowadził Górnika na prowadzenie. Korona najgroźniej atakowała po stałych fragmentach gry, które tradycyjnie egzekwował Petteri Forsell. Każda z prób kończyła się jednak fiaskiem i do szatni zabrzanie zeszli z minimalnym prowadzeniem.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj
Druga część gry zaczęła się raczej spokojnie. Zdecydowanie ciekawiej zaczęło robić się w 57. minucie, gdy Alassana Manneh sfaulował wychodzącego na dobrą pozycję Marcina Cebulę. Zawodnikowi Korony nie spodobało się to na tyle, że ruszył do rywala. Obaj zaczęli się przepychać, a po chwili dołączyli do nich koledzy z obu drużyn. Pan Paweł Raczkowski postanowił ukarać prowodyrów czerwonymi kartkami. Do rzutu wolnego podszedł znowu Forsell i tym razem posłał bombę z kilkudziesięciu metrów, kompletnie zaskakując Martina Chudego! Wyrównanie i zaczynaliśmy niejako od początku.
W kolejnych minutach było mnóstwo agresji z obu stron. Nie brakowało ostrych wejść i spięć. O grze w piłkę pierwszy przypomniał sobie Górnik. W polu karnym gości Angulo wyłożył idealnie piłkę Prochazce, ale pomocnik fatalnie pomylił się z kilku metrów, strzelając obok słupka. "Scyzory", pamiętając pierwszą połowę, nie czekały na kolejne ostrzeżenia. Podopieczni Macieja Bartoszka sami ruszyli do ataków i po jednym z nich wywalczyli rzut rożny z prawej strony. Świetnie dośrodkował Forsell, a w polu karnym odnalazł się boczny obrońca Grzegorz Szymusik, który uderzeniem w długi róg wyprowadził kielczan na prowadzenie 2:1. Po straconym golu do frontalnych ataków znowu ruszyli gospodarze i zdołali trafić! W 87. minucie do własnej siatki piłkę skierował Gnjatić.
W ostatniej minucie doliczonego czasu gry doszło do kompletnej katastrofy dla złocisto-krwistych. Niepilnowany w polu karnym Igor Angulo strzelił głową na 3:2. To, co jeszcze kwadrans wcześniej wydawało się niemożliwe, stało się faktem. Korona znalazła się więc w trudnej sytuacji. Jeśli w sobotę Wisła Kraków wygra na wyjeździe z Rakowem Częstochowa, to kielczanie będą mieli aż 8 punktów straty do bezpiecznego miejsca. Górnik może już raczej myśleć o kolejnym sezonie - z 44 punktami przewodzi grupie spadkowej.
Górnik Zabrze - Korona Kielce 3:2 (1:0)
Bramki: Georgios Giakoumakis 18, Ognjen Gnjatić 87 (s), Igor Angulo 90 - Petteri Forsell 59, Grzegorz Szymusik 80
Żółte kartki: Krawczyk, Prochazka - Tzimopoulos, Gnjatić, Radin, Żubrowski
Czerwone kartki: Manneh (57., niesportowe zachowanie) - Cebula (57., niesportowe zachowanie)
Górnik: Chudy - Vasilantonopoulos, Wiśniewski, Koj, Janża - Jirka (81. Ryczkowski), Prochazka, Manneh, Jimenez - Krawczyk (55. Angulo), Giakoumakis (60. Bainović)
Korona: Kozioł - Szymusik, Gnjatić, Tzimopoulos, Gardawski - Radin, Żubrowski - Cebula, Forsell, Kiełb (67. Pucko) - Papadopulos (85. Djuranović)