Mateusz, wychowanek Pogoni Grodzisk Mazowiecki, trafił do juniorów Legii tuż po podstawówce. Nam opowiada o najważniejszych momentach w klubie z Powiśla.
O początkach w Legii:
- Zawodnikiem Legii zostałem, mając 13 lat. Do pierwszej drużyny włączył mnie Henning Berg w maju 2014 r. Trener rezerw Jacek Magiera powiedział, że mam jechać na obóz z seniorami, a Norweg zdecydował, że już zostanę w zespole. Wejście do szatni miałem bezproblemowe, bo we wszystkim pomagał mi Michał Żyro. Poza tym było mi raźniej, bo do drużyny wszedłem z Adasiem Ryczkowskim. Chrztu jako takiego nie miałem, lania nie dostałem, ale na zgrupowaniu za trenera Hasiego musiałem przy kolacji wejść na krzesło i z łyżką imitującą mikrofon zaśpiewać "Przez twe oczy zielone". Szatnia Legii była świetna, ale chyba bardziej zżyci jesteśmy w Górniku. Może dlatego, że większość z nas jest w zbliżonym wieku. Jesteśmy młodzi, mamy podobne zainteresowania, a o to, żeby było wesoło, dbają bracia Wolsztyńscy, Tomek Loska i Wojtek Pawłowski.
O relacjach ze starszymi zawodnikami:
- Atmosferę w Legii robili żartownisie Miro Radović, Marek Saganowski i Michał Kucharczyk. Oni nie pozwalali, żeby młodym działa się krzywda. Do tego mistrz dowcipu Łukasz Broź. Z nimi miałem najlepszy kontakt. Z daleka omijałem natomiast Tomka Jodłowca. Na początku się go bałem. Kiedy na treningu zdarzyło mi się źle zagrać piłkę, to potrafił ochrzanić. Z czasem przekonałem się jednak, że to dusza człowiek i kapitalny kolega.
O niedzielnym starciu:
- Serce zabije mocniej, gdy znów wybiegnę na boisko przy Łazienkowskiej. Ale nie zmienia to faktu, że przyjeżdżamy po trzy punkty. Mam na koncie już cztery gole. W tamtym sezonie w rezerwach Legii i na wypożyczeniu w Chrobrym Głogów strzeliłem w sumie siedem bramek. Jeśli wyrównam ten wynik już w Ekstraklasie, będę bardzo szczęśliwy.
Nowe informacje ws. byłego rzecznika Legii. Zabił, bo nie był ojcem dziecka?