Korona Kielce własnością miasta została w 2008 roku, gdy z finansowania klubu wycofał się właściciel firmy Kolporter Krzysztof Klicki. Biznesmen zdecydował się odsprzedać spółkę za symboliczną złotówkę, ponieważ nie chciał być kojarzony z korupcyjnymi procederami, za które złocisto-krwiści zostali karnie zdegradowani do I ligi. Przez osiem lat co pół roku lub co dwanaście miesięcy prezydent Kielc Wojciech Lubawski prosił radnych o pieniądze na funkcjonowanie Korony, ale z biegiem czasu Rada Miasta traciła cierpliwość. Teraz wiadomo, że jeśli nie znajdzie się prywatny inwestor, to klub ze Ściegiennego może przestać istnieć.
Wydawało się, że pieniądze z zewnątrz się znajdą. Od początku roku Lubawski prowadził rozmowy z inwestorem z Senegalu, wspieranym przez tamtejszy rząd. Podpisano nawet umowę o sprzedaży spółki i czekano na pierwszą ratę, która wynosiła milion złotych. Okazało się, że dla afrykańskiej strony to zbyt dużo i do czwartku 20 października pieniądze nie znalazły się na miejskim koncie. W związku z tym umowa stała się nieważna. - Dziś rano minął termin uzgodniony co do spełnienia warunków, wynikających z umowy warunkowej między senegalską akademią, a Kielcami. Jeden tylko został spełniony, tzn. Krzysztof Klicki (poprzedni właściciel Korony) zrezygnował z prawa pierwokupu. Dwa pozostałe, czyli pierwsza rata i gwarancja bankowa nie została złożona. W tym momencie umowa jest nieważna i nie istnieje - wyjaśnił prezydent na sesji Rady Miasta.
Wojciech Lubawski dodał także, że prowadzi rozmowy z innymi podmiotami zainteresowanymi kupnem Korony. - Rano wysłałem tę informację o tym, że umowa z Senegalczykami jest nieważna do czterech podmiotów, które w ostatnim czasie wykazały zainteresowanie naszym klubem. Dwa zagraniczne i dwa polskie, nie ma wśród nich "bogatego inwestora z Kielc" jak podało jedno z mediów - wyjaśnił włodarz stolicy Gór Świętokrzyskich.