Super Express: - Rozwinąłeś się przez te pół roku w Lechu?
Mickey van der Hart: - Na pewno i to w wielu kwestiach, zresztą treningi w Holandii i Polsce różnią się od siebie, tu pracuje się z dużo większym natężeniem. Dziś jestem dużo sprawniejszy i silniejszy niż podczas gry w Holandii. Poprawiłem też chwyt piłki i wyjścia do dośrodkowań, cały czas staram się rozwijać i widać efekty, czuję się mocny także podczas meczu.
- Jak podsumujesz pierwsze pół roku w Polsce?
- Początek był udany, dobry okres przygotowawczy, fajne pierwsze mecze w lidze. Musiałem się jednak zaadaptować do zupełnie innego stylu gry, jaki jest w Polsce. Lech jest w lidze wyjątkiem - drużyną, która chce konstruować akcje, budować grę już od bramkarza, większość pozostałych drużyn stosuje prostsze środki. Tak twarda i fizyczna gra jak choćby Cracovii w Holandii się nie zdarza, tam bardziej istotna jest technika. To było dla mnie coś nowego i trzeba było się do tego przyzwyczaić.
- Co się stało po tych pierwszych meczach?
- Wiemy jak to jest w piłce, jesteś świetny albo fatalny. Uważam, że nie było jednak tak źle jak niektórzy to oceniali. Niestety popełniłem błąd w ważnym meczu z Legią, potem drużyna nie wygrywała i pojawiła się krytyka. Rozumiem jednak, że przyszedł nowy piłkarz, któremu kibice się przyglądają i mają wysokie oczekiwania, to normalne. Ja nie panikowałem i ciężko pracowałem, wiedząc że będą efekty. Jeśli gram dobrze, jest spokój, po błędzie pojawia krytyka, ale jeden dobry mecz i wszystko znów się zmienia. Nigdy nie skupiam się na tym co ludzie z boku mówią, czy chwalą czy krytykują, mam plan na pracę, trenuję i wierzę, że zmierzam w dobrą stronę. Ostatnie miesiące pokazują, że tak właśnie jest.
- Nowy rok to nowy cele?
- Przede wszystkim chcemy osiągnąć coś jako drużyna, dotknąć nagrody - mistrzostwa, Pucharu Polski albo europejskich pucharów. Walczymy o najwyższe cele, choć mając spore straty do Legii trzeba też być realistami. To będzie trudne, ale nie jest niemożliwe. Bardzo chciałbym też abyśmy zdobyli Puchar Polski i grali w Europie. Pokazujemy coraz lepszy futbol, mamy w zespole młodych graczy, którzy z każdym meczem zyskują doświadczenie. Jeśli uda się grać tym składem tak jak ostatnio, pierwsza połowa tego 2020 r. może być bardzo fajna!
- Lech jest aż tak dobry?
- Wyglądamy coraz lepiej, gramy mecze tak jak zakładamy: kontrolujemy grę, gramy wysoki pressing, realizujemy plan. Myślę też, że mentalnie staliśmy się bardzo mocni, było kilka meczów na wyjeździe, gdy trzeba było walczyć o wynik do końca i to się udało - nawet nie grając wielkiego meczu, zbieraliśmy punkty, które będą bardzo istotne. Siłą tego zespołu nie jest jednak tylko młodzież, mamy kilku świetnych, doświadczonych zawodników, mamy stabilność w defensywie. Doszedł do nas Dani Ramirez i już dziś widać, że z Pedro Tibą świetnie się na boisku dogadają. Mamy dużo jakości!
- Który z tych piłkarzy sprawia Ci najwięcej kłopotów na treningach?
- Najtrudniej broni się strzały… myślę, że Christiana Gytkjaera, potrafi świetni zakończyć każdą akcję z medyczną precyzją. Znakomicie, co widać już w meczach, uderza także Jakub Moder, ma świetny strzał. Jeśli miałbym wybrać dwóch, to właśnie ich uderzenia broni się najtrudniej.
- Jak radzisz sobie w Poznaniu poza boiskiem?
- Cieszę się życiem! Jest dobra drużyna i atmosfera w szatni, mogę grać i trenować w fajnym mieście, choć na początku nie było łatwo. Byłem sam w obcym kraju, musiałem się zadomowić i od nowa ustawić całe życie. Dziś jestem tu szczęśliwy, lubię pójść sobie w kilka fajnych miejsc na kawę i odpocząć. Przy dobrej pogodzie jeżdżę czasem na pole golfowe, żeby się odprężyć i zrelaksować. Mam wielu przyjaciół i rodzinę, którzy odwiedzają mnie w Poznaniu, często przyjeżdża też moja dziewczyna, podoba mi się moje życie.
- Czy to Poznań dał Ci radość, bo przyjeżdżałeś tu trochę smutny?
- Przyjechałem tu po rozstaniu, to trudna sytuacja z którą trzeba sobie poradzić ale to wymaga czasu i jest smutno. Na szczęście wszystko dobrze się ułożyło, mam teraz świetną dziewczynę, która przyjeżdża do mnie często z Holandii, mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy i gram w piłkę, wszystko jest tak jak należy!
- Ludzie w Poznaniu rozpoznają Cię na ulicach?
- Rzadko, ale ja nie należę do tych, którzy lubią się pokazywać, idąc gdzieś na kawę wolę zostać w cieniu, mam czapkę i staram się siedzieć sobie spokojnie. Jeśli jednak ktoś mnie rozpozna, zawsze mam czas dla kibiców, sam byłem kiedyś dzieckiem i pamiętam jakie ważne było dla mnie to, że piłkarz, którego przypadkowo spotkałem był dla mnie miły. Staram się nie być na pierwszym planie, ale nigdy nie odmawiam kibicom zdjęcia czy autografu.
- Masz żal do kibica, który zrobił Ci zdjęcie z kebabem, co wywołało lawinę komentarzy?
- Nie mam żalu, ale też nie rozumiem takiej postawy. Nazywasz siebie kibicem, ale starasz się dołować piłkarza z drużyny, którą podobno wspierasz. Oczywiście, może i nie powinienem pójść na ten kebab, ale prócz tego, że jestem piłkarzem, jestem też istotą ludzką i prowadzę normalne życie. Nie jestem zły na tego, kto zrobił to zdjęcie, bo to ja podjąłem decyzję żeby tam wejść. Jestem miłym facetem, który do nikogo nie chowa urazy. Inna sprawa, że to wszystko nie było miłe, szczególnie dla moich rodziców, którzy mocno się przejęli tą sytuacją. Ja żyję dalej, robię swoje. Nie można być skoncentrowanym na swojej pracy 365 dni w roku przez 24 godziny na dobę, czasem więc idę sobie gdzieś na kawę, idę na obiad z moja dziewczyną, każdy musie się czasem zrelaksować. Wiem już, że wtedy to nie był dobry moment i dobra decyzja, przyjąłem lekcję. Tylko, że ja nie lubię wypowiadać się w mediach i odpowiadać na krytykę słowami. Ja pokazuję na boisku, że jestem dobrym bramkarzem, zapisuję czyste konto w meczach, mamy coraz więcej zwycięstw. Jeśli kibice docenią moją postawę - bardzo dobrze, jeśli nie, muszę pracować jeszcze mocniej na ich uznanie i będę to robić. Jestem tu, żeby robić swoje, pomóc Lechowi Poznań i tak długo jak będę to robić, wszystko będzie dobrze.