"Super Express": - W marcu urodzi ci się syn? Gratulacje! Masz już imię dla chłopca? Może... Lech?
Mihai Radut: - Wiem, że to męskie imię i mieliście prezydenta Lecha. Może jeszcze to przemyślimy! (śmiech) Nie mamy jeszcze imienia, jest czas do marca. Moja narzeczona jest już ze mną w Poznaniu, razem szukaliśmy mieszkania. Zaczyna się nowy etap mojego życia i wierzę, że będę tu szczęśliwy.
- Jakim jesteś piłkarzem?
- Kocham atakować, lubię być przy piłce. Najlepiej czuję się w drużynach, które prowadzą grę, są nastawione ofensywnie i kontrolują grę. Nie lubię tylko biegać za rywalem i się bronić. Lubię pozytywny futbol, kiedy chcemy grać w piłkę, a nie tylko stawiać mur pod własną bramką, a ostatnio tak właśnie było.
- Twój wyjazd do Zjednoczonych Emiratów Arabskich to była.
- ...bardzo zła decyzja, nie zawsze w życiu dokonujemy dobrych wyborów. Nie wiedziałem nic o tym klubie i okazało się, że poziom jest bardzo niski. Tylko się broniliśmy, ciągle przegrywaliśmy, w końcu udało się rozwiązać kontrakt i mój czas znów nadchodzi. To było doświadczenie, sporo się nauczyłem i wyciągnąłem wnioski.
- Dlaczego teraz wybrałeś Lecha?
- Miałem oferty z rumuńskich klubów, ale zależało mi na kolejnym wyzwaniu. Tam zdobyłem już wszystkie trofea, teraz czas na nowe do kolekcji. Lech to wielki klub, chcę zdobyć mistrzostwo Polski, krajowy puchar i grać w rozgrywkach europejskich.
- Kontrakt masz jednak tylko na pół roku.
- Kontrakt ma możliwość przedłużenia o 3 lata i zrobię wszystko, żeby tak się stało. Obiecuję, że na każdym treningu będę ciężko pracować i szukać uznania w oczach trenera. Lech zrobił na mnie duże wrażenie, szkoleniowiec ma wizję drużyny, która bardzo mi się podoba. Nie po to tu przyszedłem, by wyjechać po kilku miesiącach.
- Jakie masz hobby? Jak spędzasz wolny czas?
- Oglądam mecze, nie tylko Barcelony, choć to mój ulubiony klub. Jestem fanem tenisa, szczególnie Rogera Federera, to mój idol. Liczę, że w zbliżającym się Australian Open znów pokaże klasę. Nie przepadam za to za Andym Murrayem, nie wiem dlaczego. Sam gram trochę w tenisa, lubię też dobre samochody, szczególnie te angielskie. Jestem normalnym facetem.
- Z tatuażem na całe plecy?
- Mam dwa tatuaże, ten na plecach jest ogromny, lubię go, ale jest w takim miejscu, że rzadko go widuję! (śmiech) Muszę stanąć przed lustrem i mocno się obrócić. Mam też tatuaż na piersi. Nie traktuję tego jednak jakoś bardzo poważnie, w życiu są ważniejsze sprawy.
- Na koniec powiedz, czego można się po tobie spodziewać?
- Nie będę obiecywać, że strzelę szybko 20 goli i będę miał 10 asyst, choć byłoby miło. W futbolu nie wszystko zależy od ciebie. Mogę jednak obiecać, że na każdym treningu dam z siebie wszystko, będę ciężko pracować i poświęcać się dla drużyny. Wierzę, że tylko taka postawa przynosi w piłce sukces.