Mihai Radut: Może dam synowi na imię Lech [GALERIA]

2016-01-16 8:17

Nie zawsze podejmowałem dobre decyzje, ale ostatnio moje życie jest piękne - mówi "Super Expressowi" Mihai Radut (27 l.), nowy piłkarz Lecha Poznań. Rumun kipi energią, ma nowy klub, zaręczył się, a w marcu urodzi mu się syn. - Może dam mu na imię Lech, muszę spytać ukochanej - żartuje pomocnik, fan Barcelony, Federera i angielskich samochodów.

"Super Express": - W marcu urodzi ci się syn? Gratulacje! Masz już imię dla chłopca? Może... Lech?

Mihai Radut: - Wiem, że to męskie imię i mieliście prezydenta Lecha. Może jeszcze to przemyślimy! (śmiech) Nie mamy jeszcze imienia, jest czas do marca. Moja narzeczona jest już ze mną w Poznaniu, razem szukaliśmy mieszkania. Zaczyna się nowy etap mojego życia i wierzę, że będę tu szczęśliwy.

- Jakim jesteś piłkarzem?

- Kocham atakować, lubię być przy piłce. Najlepiej czuję się w drużynach, które prowadzą grę, są nastawione ofensywnie i kontrolują grę. Nie lubię tylko biegać za rywalem i się bronić. Lubię pozytywny futbol, kiedy chcemy grać w piłkę, a nie tylko stawiać mur pod własną bramką, a ostatnio tak właśnie było.

- Twój wyjazd do Zjednoczonych Emiratów Arabskich to była.

- ...bardzo zła decyzja, nie zawsze w życiu dokonujemy dobrych wyborów. Nie wiedziałem nic o tym klubie i okazało się, że poziom jest bardzo niski. Tylko się broniliśmy, ciągle przegrywaliśmy, w końcu udało się rozwiązać kontrakt i mój czas znów nadchodzi. To było doświadczenie, sporo się nauczyłem i wyciągnąłem wnioski.

- Dlaczego teraz wybrałeś Lecha?

- Miałem oferty z rumuńskich klubów, ale zależało mi na kolejnym wyzwaniu. Tam zdobyłem już wszystkie trofea, teraz czas na nowe do kolekcji. Lech to wielki klub, chcę zdobyć mistrzostwo Polski, krajowy puchar i grać w rozgrywkach europejskich.

- Kontrakt masz jednak tylko na pół roku.

- Kontrakt ma możliwość przedłużenia o 3 lata i zrobię wszystko, żeby tak się stało. Obiecuję, że na każdym treningu będę ciężko pracować i szukać uznania w oczach trenera. Lech zrobił na mnie duże wrażenie, szkoleniowiec ma wizję drużyny, która bardzo mi się podoba. Nie po to tu przyszedłem, by wyjechać po kilku miesiącach.

- Jakie masz hobby? Jak spędzasz wolny czas?

- Oglądam mecze, nie tylko Barcelony, choć to mój ulubiony klub. Jestem fanem tenisa, szczególnie Rogera Federera, to mój idol. Liczę, że w zbliżającym się Australian Open znów pokaże klasę. Nie przepadam za to za Andym Murrayem, nie wiem dlaczego. Sam gram trochę w tenisa, lubię też dobre samochody, szczególnie te angielskie. Jestem normalnym facetem.

- Z tatuażem na całe plecy?

- Mam dwa tatuaże, ten na plecach jest ogromny, lubię go, ale jest w takim miejscu, że rzadko go widuję! (śmiech) Muszę stanąć przed lustrem i mocno się obrócić. Mam też tatuaż na piersi. Nie traktuję tego jednak jakoś bardzo poważnie, w życiu są ważniejsze sprawy.

- Na koniec powiedz, czego można się po tobie spodziewać?

- Nie będę obiecywać, że strzelę szybko 20 goli i będę miał 10 asyst, choć byłoby miło. W futbolu nie wszystko zależy od ciebie. Mogę jednak obiecać, że na każdym treningu dam z siebie wszystko, będę ciężko pracować i poświęcać się dla drużyny. Wierzę, że tylko taka postawa przynosi w piłce sukces.

Najnowsze