"Super Express": - Co sobie pomyślałeś, gdy po kilkudziesięciu sekundach meczu z Realem straciliście gola? Bałeś się, że powtórzy się wynik z Dortmundem (0:6)?
Miroslav Radović: - Myśli były różne. Chyba nikt nie wierzył, że po 0:2 można jeszcze cokolwiek w tym meczu zrobić. Ale nie poddaliśmy się i zagraliśmy dobre spotkanie. Bramka Vadisa dodała nam powera. Poczuliśmy, że możemy powalczyć o dobry wynik. I okazało się, że jest to realne. Zabrakło niewiele, aby mieć trzy oczka. Wszyscy możemy się cieszyć po takim występie. Lubię grać w takich meczach. Liga Mistrzów ma inny smak.
- Byłeś zły, że nie utrzymaliście prowadzenia 3:2 z Realem?
- Z jednej strony jest niedosyt. Ale z drugiej: nie oszukujmy się. Mieliśmy także szczęście, bo Real trafił w poprzeczkę w ostatnich sekundach. Trzeba być zadowolonym z wyniku. Sprawdziły się moje słowa, bo po meczu w Madrycie powiedziałem, że na pewno jakiś punkt w Lidze Mistrzów zdobędziemy. Wciąż mamy szansę na awans do fazy pucharowej Ligi Europy. Trzeba zająć trzecie miejsce w grupie. Będziemy walczyć z Borussią i Sportingiem, aby tak się stało.
- Gwiazdor Realu Gareth Bale docenił waszą postawę mówiąc, że Legia zagra na wiosnę w pucharach. To kurtuazja z jego strony?
- Myślę, że nie. Przecież nawet mimo wysokiej porażki w Madrycie nasza gra nie była taka zła. Jeśli będziemy dalej tak grali to jesteśmy w stanie utrzymać się w pucharach. Występ z Realem doda na pewności, ale tak naprawdę jeszcze nic nie zrobiliśmy.
- Co wam dał mecz z Realem?
- Pewność, wiarę i świadomość, że wcale nie dzieli nas aż tak duża różnica. Wynik poszedł w świat. Wszyscy wiedzą, że Legia zagrała z Realem dobry mecz. Wysoko zawiesiliśmy sobie poprzeczkę. Wszyscy się spodziewają, ze teraz będziemy to powtarzać. To będzie dla nas duży test. Pierwszy już w niedzielę, z Cracovią.
- Dostałeś dużo smsów z gratulacjami za występ z Realem?
- Trochę się ich uzbierało. Napisał do mnie m.in. trener Radomir Antić, który pracował w Realu, Barcelonie i Atletico. Przypomniał się także kolega ze Stanów Zjednoczonych, z którym dawno się nie słyszałem. Gdy moim znajomym dobrze się wiedzie to także zawsze gratuluję im dobrych wyników.
- Jaką pamiątkę zostawiłeś sobie po Realu?
- W moje ręce trafiła koszulka "Królewskich". W jej posiadanie wszedłem już poza boiskiem. Po meczu zostałem wylosowany do kontroli antydopingowej, gdzie spotkałem się z Toni Kroosem. Trochę posiedzieliśmy, porozmawialiśmy, a później po badaniu wymieniliśmy się koszulkami. Szkoda, że nie mógł zagrać Luka Modrić, bo to dla mnie jeden z najlepszych graczy Realu.
- Nie żałujesz, że Legia obudziła się w Lidze Mistrzów tak późno?
- Widocznie taka terapia była nam pisana. Dostaliśmy nowego trenera, aby to wszystko się odwróciło. Ważne, że widać zmiany, które idą w dobrym kierunku. Trzeba się tego trzymać.
- Twój powrót do Legii był różnie odbierany. Przekonałeś niedowiarków?
- Różne były opinie na mój temat. Mówiono, że będę od robienia atmosfery, a najlepsze lata mam za sobą. Po transferze powiedziałem, że będę zasuwał, a boisko wszystko zweryfikuje. Czuję się dobrze. Myślę, że Legia będzie miała jeszcze wiele radości z Radovicia. Może bramka z Realem sprawi, że kibice, którzy mieli pretensje o wyjazd do Chin, zmienią o mnie zdanie i wybaczą.
- Gareth Bale przyznał, że na boisku czuło się, że Legia nie bała się Realu. Takie było wasze podejście?
- Cieszą jego słowa. Wyszliśmy odważnie. Nie baliśmy się grać i brać odpowiedzialności.
- Kto strzelił ładniejszą bramkę: Bale czy Radović?
- Bez przesady: wiadomo, że Bale. Na mnie zrobił niesamowite wrażenie.
- Ile goli w życiu strzeliłeś z... czuba?
- To był taki nietypowy strzał (śmiech). Podczas przerwy zimowej, gdy mam czas, to zdarza się, że z kolegami pogram w Belgradzie na hali. No, i po Realu od jednego z nich dostałem sms-a, abym takie strzały zostawił właśnie na styczeń (śmiech).
- Trudno przestawić się z rywalizacji z Realem na starcie z Cracovią?
- Nie. Musimy wygrać i tyle, bo tabela dla nas wygląda średnio. Gonimy czołówkę, nie jesteśmy w takiej sytuacji, że możemy sobie pozwolić na luksus. Gramy u siebie i na pewno przyjdzie dużo kibiców, których ucieszył wynik z Realem i którzy potrafią docenić wywalczony przez nas punkt.
- Wyobrażasz sobie, że z Cracovią też będziecie musieli odrabiać straty, jak w dwóch ostatnich meczach?
- Nie. Liga jest dla nas bardzo ważna. Z Cracovią musimy wygrać. Nie ważne w jakim stylu to zrobimy. Mają być trzy punkty.
- Czy do końca roku Legia jest w stanie odrobić dystans do lidera?
- Będzie ciężko dogonić Lechię przed przerwą zimową. Ale liczy się to, co jest na końcu. Priorytetem jest dla nas obrona tytułu. Tu się nic nie zmienia. Mam nadzieję, że w tych ostatnich kolejkach w Ekstraklasie zdobędziemy jak najwięcej punktów.
- Pożar w Legii jest już ugaszony, a kryzys to czas przeszły?
- Tak, to co najgorsze jest za nami. Taka sytuacja nie powinna już się powtórzyć. Wiadomo, że zdarzy się nam przegrać, bo to jest sport. Bo wszystkiego wygrać się nie da.
Rozmawiał
Marcin Szczepański