Przed pierwszym gwizdkiem doceniał dyspozycję rywala Adrian Siemieniec. - Zagramy na trudnym terenie – zapowiadał w rozmowie z klubowymi mediami „Jagi”. - Mecze z Górnikiem zawsze stoją na wysokim poziomie, niezależnie w jakim momencie zabrzanie – dodawał. Jan Urban zaś wolał kreślić scenariusz meczu. - Siłą Jagiellonii jest gra piłką, utrzymywanie się przy niej. Ale… my też lubimy grać w ataku pozycyjnym – przypominał. - Może nam się uda zabrać rywalom piłkę, i skorzystać z tego, że nie są przyzwyczajeni do biegania za nią?
Potyczka – poprzedzona wręczeniem okolicznościowej koszulki dla Lukasa Podolskiego za 100 oficjalnych gier w szeregach zabrzan – zaczęła się „z wysokiego C”. Nie minęło jeszcze 90 sekund gry, a interweniować musieli już obaj bramkarze: Sławomir Abramowicz (po strzale Luki Zahovicia) oraz Michał Szromnik (sprawdził go Jarosław Kubicki).
Górnik rzeczywiście – zgodnie z zapowiedzią Urbana – starał się prowadzić grę, zabierając w ten sposób Jadze jeden z ważnych jej argumentów. Miał jednak problem z finalizowaniem swych akcji w okolicach „szesnastki” gości. W tej odsłonie jeszcze w zasadzie tylko raz, po akcji dwóch Słoweńców, poderwały się zabrzańskie trybuny. Erik Janża dokładnym podaniem odnalazł w polu karnym Zahovicia, ale strzał tego drugiego z 14 metrów był minimalnie niecelny.
Przyjezdni w końcu jednak przypomnieli sobie, że trzy punkty zgarnięte w gościnie na Śląsku dałyby im fotel lidera. Nie odzyskali co prawda kontroli nad meczem, spychając „górników” do obrony, ale parę razy w sąsiedztwie bramki gospodarzy się zagotowało. Najbardziej – w 31. minucie. Szromnik „wypluł” przed siebie piłkę uderzaną przez Darko Čurlinova, a Jesus Imaz wpakował ją do siatki, ale… asystent z chorągiewką, a potem i VAR zabrały Hiszpanowi radość z trafienia: był spalony.
Blisko stuosobowa grupa kibiców białostockich, która wybrała się w podróż przez całą Polskę, w zaskakujący sposób w przerwie… zniknęła z sektora gości. Nie widziała więc m.in. impetu, z jakim gospodarze znów próbowali zrobić piłkarską krzywdę ich ulubieńcom. I Lukas Podolski, i Taofeek Ismaheel mieli jednak kłopoty z wcelowaniem w światło białostockiej bramki.
Jagiellonia już dogoniła Lecha w tabeli, bo Jesus Imaz w Zabrzu czynił cuda
Po przeciwnej stronie nie miał ich za to – a jakże! - Jesus Imaz. To była w zasadzie pierwsza groźna akcja gości po przerwie, a już na pewno – pierwszy kontakt z piłką Nene. Portugalczyk potrzebował ledwie 25 sekund od wejścia na murawę, by posłać podanie za plecy obrońców zabrzańskich. A Imaz takich okazji nie zwykł marnować.
To był bardzo zimny prysznic dla zabrzan, niczym cios posyłający ich na deski. Wstali zamroczeni; zwłaszcza ich hiszpański defensor. To Josema próbował uruchamiać akcję zabrzan, uczynił to jednak na tyle niefortunnie, że Tarasowi Romanczukowi wystarczyło dobrze dołożyć głowę do piłki, by stworzyć partnerom okazję bramkową (widział to Michał Probierz siedzący w loży VIP).
A jak już Imaz piłkę przy nodze ma – wiecie sami… Idealnie obsłużył Darko Čurlinova, któremu wystarczyło tylko wcelować w pustą bramkę...
Dwa gole w cztery minuty załatwiły sprawę wyniku. To Jagiellonia utrzymała swoją serię ligową, która w tym momencie pozwala jej już zrównać się punktami z Lechem na szczycie tabeli ekstraklasy. W tej formie podopieczni Adriana Siemieńca ze spokojem czekać mogą na czwartkową konfrontację w Lidze Konferencji z Molde FK.
Górnik Zabrze – Jagiellonia Białystok 0:2 (0:0)
0:1 Imaz 65. min, 0:2 Čurlinov 69. min
Sędziował: Daniel Stefański. Widzów: 18979.
Górnik: Szromnik – Szcześniak (82. Zielonka), Janicki, Josema, Janża Ż – Ismaheel (67. Ambros), Wojtuszek, Hellebrand, Lukoszek Ż (67. Furukawa) – Podolski (82. Buksa) – Zahović (70. Bakis)
Jagiellonia: Abramowicz – Saček, Stojinović, Dieguez Ż, Joao Moutinho – Hansen (81. Kovacik), Romanczuk Ż, Kubicki (81. Nguiamba), Čurlinov (90. Listkowski) – Imaz (90. Diaby-Fadiga) – Pululu (64. Nene Ż)