Kiedy latem 27-letni wychowanek Zagłębia niespodziewanie zmieniał Lubin na Warszawę, niewielu wieszczyło mu powodzenie w nowych barwach; przy Łazienkowskiej o miejsce między słupkami ze wspomnianym 20-letnim Tobiaszem rywalizował przecież równie utalentowany i starszy od niego ledwie o rok Cezary Miszta. Najważniejszą – obok pracowitości - cnotą nowego nabytku „wojskowych” musiała być więc cierpliwość. - Nie było łatwo. Jak przyszedłem do Legii, byłem tylko trzecim bramkarzem. Miałem wówczas wiele rozmów z trenerami na ten temat, by być w każdej chwili przygotowanym do gry. Po rundzie jesiennej awansowałem na drugiego i... cierpliwie czekałem na swój debiut. Pukałem do drzwi pierwszej jedenastki, pokazywałem trenerowi, że mam wysoką formę. I miałem nadzieję, że uda mi się zagrać w Pucharze Polski. Właśnie na mecz z Lechią w Zielonej Górze (28 lutego – dop. aut.) nastawiałem się jako na moment debiutu w Legii – tłumaczy „Super Expressowi” Dominik Hładun.
Życie napisało jednak inny scenariusz. Uraz barku Tobiasza w spotkaniu z Piastem w Gliwicach sprawił, że ekslubinianin stanął w bramce już w ligowym spotkaniu z Widzewem. - To nie jest tak, że – będąc rezerwowym – czeka się na kontuzję kolegi. Na treningach wspieramy się nawzajem. Ale wiadomo, że urazy w piłce się zdarzają. I czerwone kartki też, więc drugi bramkarz musi być nieustannie pod parą – opowiada Hładun. On był. Co prawda w starciu z łodzianami nie udało mu się zachować czystego konta, ale we wspomnianym pucharowym meczu – już tak.
Odważna deklaracja bramkarza Legii. Dominik Hładun ma plan wobec trenera
W minioną sobotę Hładun powtórzył ten wyczyn w Zabrzu. Trafił do jedenastki 23. kolejki, zestawionej przez Ekstraklasę, i całkiem śmiało mógł złożyć odważną deklarację po końcowym gwizdku spotkania z Górnikiem. – Niespodziewanie dostałem szansę, i próbuję ją w pełni wykorzystać. W Zabrzu udało mi się pomóc drużynie (Legia grała przez pół godziny w osłabieniu – dop. aut.) i zachować czyste konto, a to buduje moją pewność. Chcę więc trochę namieszać trenerowi w głowie, żeby miał w niej mętlik, kogo wystawić na kolejne mecze, gdy „Tobi” już będzie zdrów – zapowiedział Hładun
27-letni golkiper życzy oczywiście młodszemu koledze jak najszybszego powrotu do zdrowia. Całej drużynie zaś – podtrzymania wiary w zdobycie mistrzowskiego tytułu. Trzeba jednak nie tylko wygrywać swoje mecze – tak jak ten najbliższy, ze Stalą Mielec, ale też liczyć na utratę punktów przez obecnego lidera. – Strata do Rakowa jest spora, ale na razie o jego ewentualnych potknięciach nie myślimy. Skupiamy się na sobie. Musimy wygrywać kolejne mecze jednocześnie pamiętając, że mamy jeszcze bezpośrednie spotkanie z częstochowianami – Dominik Hładun, jak widać, nie traci nadziei na dogonienie drużyny spod Jasnej Góry.
Mecz Legii ze Stalą Mielec rozpocznie się przy Łazienkowskiej w niedzielę o godz. 17.30. Transmisja w TVP Sport, Canal+ Premium i Canal+ Sport.