Spotkanie w Katowicach – przy „starej” Bukowej, bo Nowa Bukowa wciąż czeka na finisz prac i oficjalne otwarcie – otwierało całą piłkarską wiosnę w ekstraklasie. Rozpoczęło się chwilą ciszy, poświęconą ofiarom górniczego trudu w kopalniach Szczygłowice i Radlin – to swoiste przypomnienie o górniczych korzeniach dzisiejszego klubu funkcjonującego na miejskim garnuszku Katowic.
Po krótkiej zadumie, kibice szczelnie wypełniający trybuny czekali na piłkarskie fajerwerki. Jakiego rodzaju? To oczywiste: sentymentalne skandowanie nazwiska GieKSiarskiej legendy, czyli Jana Furtoka, doskonale obrazowało nadzieje na bramkową zdobycz gospodarzy.
Lekko jednak nie było; co prawda GKS – który jesienią wygrał w Mielcu 1:0, i była to pierwsza ekstraklasowa wygrana katowickiego klubu po ponad 19 latach przerwy… - dominował i dość sprawnie przedostawał się w okolice „szesnastki gości”, ale już z wcelowaniem w światło bramki było gorzej. Przed przerwą uczynili to tylko Borja Galan i – bardzo soczyście, trzeba przyznać – Sebastian Bergier. Jakub Mądrzyk poradził sobie jednak z tymi strzałami.
Dawid Kudła okazji do bronienia uderzeń rywali nie miał wcale, co nie znaczmy, że parę razy nie zagotowało się w jego „piątce”. Piłka do siatki jednak nie wpadała: może dlatego, że uderzali zawodnicy raczej odpowiedzialni za bronienie: Krystian Getinger, Bert Esselink i Alvis Jaunzems.
„Jeeeest!” – po raz pierwszy fani przy Bukowej krzyknęli w 54. minucie. Przedwcześnie; po główce snajpera gospodarzy piłka trafiła tylko w słupek bramki gości. Odpowiedź mielczan była co prawda znów niecelna, ale bardzo nieznacznie: „rogal” nowej twarzy w Stali, Pyry’ego Hannoli, przyprawił o mocniejsze bicie serca zaliczającego tradycyjny kilometry w trenerskim „boksie” Rafała Góraka.
Ostry i twardy niczym damasceńska stal "pass" Bartosza Nowaka rozciął defensywę Stali
To serducho eksplodowało – radością oczywiście – w 62. minucie. W tej akcji wszystko było perfekcyjne: pass Bartosza Nowaka przeciął linię defensywy Stali niczym… miecz ze stali damasceńskiej, a sztych zadany przez Marcina Wasielewskiego w pojedynku z Mądrzykiem okazał się absolutnie zabójczy!
Za moment powinno być 2:0, bo strzał Oskara Repki w kategoriach filmowych wart był… Oscara w kategorii „efekty specjalne”. I pewnie by go dostał, gdyby piłka trafiła do siatki, miast w poprzeczkę, która od owej bomby drżała jeszcze przez kilka ładnych minut.
Drżały też w kolejnych minutach serca… kibiców gospodarzy. Niedźwiedż – Janusz Niedźwiedź konkretnie – straszył bowiem gospodarzy zmiennikami w swej drużynie. Ot, taki Łukasz Wolsztyński na przykład omal nie dał gościom wyrównania: jego „główka” była minimalnie niecelna. Inna rzecz, że parę minut wcześniej spokój gospodarzom mógł dać wspomniany Repka: jemu jednak – po genialnym podaniu Wasielewskiego – nie udało się wpakować piłki do siatki w sytuacji „jeden na jeden”.
GKS Katowice zaczął wiosnę od zwycięstwa
Ostatecznie miejscowi dowieźli skromne - acz w pełni zasłużone - prowadzenie do końcowego gwizdka. Odnotować jeszcze warto pierwszy - po dwuipółletniej przerwie - występ Filipa Szymczaka w koszulce katowiczan, który wzmocnić ma rywalizację w ataku GieKSy.
GKS Katowice – Stal Mielec 1:0 (0:0)
1:0 Wasielewski 62. min
Sędziował: Sebastian Krasny. Widzów: 7067.
GKS: Kudła – Czerwiński (83. Komor Ż), Jędrych, Kuusk Ż – Wasielewski, Repka, Kowalczyk (90. Milewski), Galan (90. Marzec) – Błąd (83. Gruszkowski), Nowak – Bergier (76. Szymczak)
Stal: Mądrzyk – Esselink, Matras, Senger – Jaunzems, Wlazło, Hannola (83. Knap), Getinger (89. Wołkowicz) – Dadok Ż (72. Domański), Krykun (83. Assayag) – Szkurin (72. Wolsztyński)