Pasquato wylądował w Warszawie wczoraj tuż po 14, lotem z Wenecji. Witany przez "Super Express" i pracowników Legii był trochę onieśmielony, ale i rozdawał uśmiechy na prawo i lewo. - Jestem bardzo szczęśliwy - powiedział nam piłkarz, po czym odjechał z lotniska z przedstawicielem Legii Adamem Mieszkowskim.
Urodzony w Padwie Pasquato ma opinię wielkiego talentu, ale i piłkarskiego włóczykija. W trakcie kariery zaliczył aż 13 klubów (m.in. Lecce, Torino, Udinese, Modenę, Pescarę czy Krylję Sowietow Samara). Za nim niezły sezon w Krylii (w 26 meczach strzelił pięć goli i zanotował osiem asyst), może grać i jako cofnięty napastnik, i ofensywny pomocnik. Jest wychowankiem Juventusu, którego - po latach tułaczki - znów jest piłkarzem i to właśnie z mistrzem Włoch Legia negocjowała ten transfer definitywny. W przeciwną stronę, i zapewne w ramach rozliczenia za Pasquato, powędrował młody napastnik Sandro Kulenović (w Legii grał przez rok), który już trenował z drugą drużyną Starej Damy.
Tymczasem Legia przygotowuje się do dzisiejszego meczu II rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów z IFK Mariehamn (1. mecz 3:0). Gotowy do gry jest Arkadiusz Malarz, który po kontuzji (uraz głowy w meczu z Górnikiem) trenował już z drużyną. Problemy ma Guilherme, który miał podobno dostać od klubu ultimatum - jeśli do końca tygodnia nie określi się, czy przedłuży kontrakt z Legią, w jego miejsce zostanie sprowadzony nowy zawodnik.
