Transfery. Polonia królem polowania. Wielka wyprzedaż w Wiśle

2010-09-02 6:00

To było najciekawsze okienko transferowe w historii Ekstraklasy. Na transfery i pensje nowych gwiazd cztery czołowe kluby wydały ponad 44 miliony złotych! Najbardziej zaszalał prezes Polonii, a najbardziej zaskoczyła Wisła, która... sama się rozbroiła.

We wtorek o północy minął termin pozyskiwania piłkarzy, a Józef Wojciechowski był aktywny do samego końca, kupując z Ruchu Macieja Sadloka. Ten transfer sprawił, że Polonia wydała nawet więcej niż Legia.

- Po kilku miesiącach pracy w Polsce zmieniłem podejście. Nie będziemy sprowadzać cudzoziemców, bo za dużo czasu potrzebują na aklimatyzację. Sięgniemy po Polaków lub obcokrajowców z polskiej ligi - zapowiadał trener Bakero. Jak powiedział, tak zrobiono, bijąc dwa rekordy - najwyższe zarobki w lidze (1,6 mln złotych rocznie dla Smolarka) i najwyższy transfer między polskimi klubami (4 mln zł za Sobiecha). Tabela po czterech kolejkach wskazuje, że idea "stawiamy na swoich" wydaje się słuszna.

Przeczytaj koniecznie: Bosacki i Gancarczyk wracają do gry

Legia kupowała na zasadzie "byle to był cudzoziemiec", ale wyszło z tego "byle jaki cudzoziemiec", bo Mezenga, Manu, Cabral i Antolović zawodzą. Jakby mało było nauczki, sprowadzono sobie kolejny kłopot - to aktualnie testowany zawodnik z Beninu, Razak Omotoyossi. Z dobrej strony pokazał się w Szwecji, ale właśnie stamtąd dotarł ostatnio... e-mail do dyrektora klubu Leszka Miklasa, opisujący jego pozaboiskowe ekscesy. I w Legii nie wiedzą co robić. To piłkarz z kartą na ręce, więc można go pozyskać po zamknięciu okienka.

Dziwną politykę prowadzi Wisła, która zdemontowała sobie całą obronę. Odeszli Alvarez, Singlar, Marcelo, Głowacki, Junior Diaz i Jop. To prawda, że trafili się dobrzy kupcy: 14 mln złotych za Marcelo, 5,2 mln za Juniora Diaza, 4 mln za Głowackiego, ale ich następcy nie przekonują i "Biała Gwiazda" może mieć duże problemy z obroną (choćby wicemistrzostwa).

Patrz też: Z kim będzie walczył Adamek?

Niełatwo wypełnić lukę po Robercie Lewandowskim. Lech kupował nieco chaotycznie - Wichniarek, Tshibamba, Rudnevs. Na razie najlepszym nabytkiem jest ten ostatni, choć poznańscy kibice wierzą, że i dwaj pierwsi w końcu zaczną strzelać. Jedno się tylko nie zgadza: prezesi zapowiadali, że całe wpływy za transfer "Lewego" pójdą na transfery, a tymczasem na wzmocnienia wydali niecałą połowę.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze