- Wiadomo, że jestem rozczarowany. Liczyłem na o wiele lepszy start w lidze. Jednak działanie pod wpływem emocji mogłoby przynieść więcej szkody niż pożytku. Uważam, że chociaż sytuacja jest trudna, to jeszcze nie ma pożaru. Jestem przekonany, że mamy mocniejszą drużynę niż w poprzednim sezonie i piłkarze już wkrótce pokażą to na boisku - mówi "Super Expressowi" Smagorowicz, zapewniając, że nie ma mowy o tym, aby Tomasz Fornalik, który przejął zespół po bracie, stracił pracę.
- Jest w klubie od sześciu lat. Uczestniczył w tworzeniu drużyny, doskonale zna ten zespół. Proponuję lód na rozpalone głowy. Zachowajmy spokój. Trener cieszy się moim pełnym zaufaniem i na pewno pozostanie na swoim stanowisku - podkreśla większościowy akcjonariusz Ruchu, który jest również spokojny, jeśli chodzi o chorzowskich napastników.
Co prawda, na razie mają zero goli na koncie, ale... - Chyba nikt nie uwierzy, że tacy piłkarze jak Arkadiusz Piech czy Maciej Jankowski w ciągu dwóch tygodni zapomnieli, jak się zdobywa gole?! Do formy dochodzi też Andrzej Niedzielan. Jest kwestią czasu, kiedy napastnicy się przełamią i zaczną strzelać - mówi Smagorowicz. Prezes Ruchu zapewnia, że mimo ciężkiej sytuacji nie prosił o pomoc Waldemara Fornalika. - Nie rozmawiałem z nim. On ma na głowie reprezentację Polski, a za wyniki Ruchu odpowiada Tomasz Fornalik - podkreśla Smagorowicz. Szef "Niebieskich" na razie nie martwi się też o wpływ słabych wyników na klubowe finanse.
- Jeżeli zespół wciąż by przegrywał, na pewno miałoby to wpływ na naszą kondycję finansową, ale do końca sezonu jest jeszcze 28 kolejek i wierzę, że w przypadku Ruchu sprawdzi się przysłowie, że co się źle zaczyna, to dobrze się kończy.