Powalczą o prestiż, punkty, ale każdy z nich przede wszystkim będzie starał się wysłać kolegę na pieszą wycieczkę na... szczyt Pałacu Kultury. I to po schodach! Obaj piłkarze po raz pierwszy zagrają przeciwko sobie. Dlatego tak ochoczo zgodzili się na zakład.
- Tak w ogóle to mam dla Radka też inną propozycję. Jak przegra, niech pójdzie na warszawską Pragę pod pomnik "Czterech Śpiących" (tak warszawiacy mówią na pomnik Braterstwa Broni - red.) i spróbuje ich obudzić - śmieje się Rocki. - A co do zakładu z Pałacem Kultury, to szacunek dla niego, że podejmuje się takiego zadania. To ukształtuje jego umiejętności i pewność siebie. Oczywiście przegra, więc przynajmniej sobie trochę wzmocni łydki - dodaje pewny siebie pomocnik Legii.
- Nigdzie nie będę biegał! - zarzeka się ze śmiertelną powagą Majewski. - A to dlatego, że dziś oczywiście wygra Polonia. Z Piotrkiem zawsze chętnie się założę. Bo to przecież mój najlepszy przyjaciel.
Rocki chce nosić torby
Rocki i Majewski często urządzali sobie zakłady.
- A było ich sporo. Graliśmy na przykład w siatkonogę i przegrany stawiał dobry obiad. "Maja" nie pojadł sobie na mój koszt - opowiada "Rocky", który w Groclinie opiekował się młodszym kolegą.
- Bardzo mi pomógł, dzięki niemu wyszedłem na ludzi. Pokazał, jak wygląda życie, piłka, ale także mnie nie oszczędzał. Często robił sobie ze mnie żarty. Kiedyś w szatni powiedział mi, że na zewnątrz są fotoreporterzy, którzy chcą mi zrobić zdjęcia. Ja "podjarałem się", włoski poprawiłem i pobiegłem. Była zima, kilkanaście stopni mrozu, a na mnie oczywiście nikt nie czekał. Kiedy wróciłem do szatni, Piotrek pokładał się ze śmiechu. To jedna z historii, ale pewnie "Rocky" pamięta ich dużo więcej, bo mnie trochę wstyd o tym mówić - przyznaje się Majewski.
Szczur w szafce Majewskiego
Właśnie takie żarty sprawiły, że obaj zawodnicy stali się najlepszymi przyjaciółmi. Teraz regularnie do siebie dzwonią, razem byli na wakacjach.
- Pamiętam, że Radzio przyszedł do Groclinu taki niewinny, smutny, spokojny i cichy, ale z dnia na dzień się rozkręcał. OK, parę żarcików mu się zrobiło. Wymyśliłem mu ksywę Szczurek, bo na boisku jest dosłownie wszędzie. Kiedyś nawet wyciąłem mu z gazety takiego szczurka, którego nakleiłem w szatni na jego szafce. Ubrałem go w koszulkę reprezentacji Polski i podpisałem: "Maja Szczurek" - wspomina ze śmiechem napastnik Legii.
Dziś podczas meczu przy Łazienkowskiej wielka przyjaźń zejdzie na boczny tor.
- Na boisku nie ma kolegów i Piotrek też dobrze o tym wie. Pewnie parę razy wejdzie mi "sankami" w nogi. Wątpię, żeby odpuścił. Pamiętam, jak było na treningach w Groclinie. Kiedy za dużo przetrzymywałem piłkę, "Rocky" od razu kopał mnie w nogi i krzyczał: "Jak grasz, gnoju!" - opowiada.
- Radzio łatwo nie będzie miał - potwierdza Rocki.