- Nie wiem w jaki sposób jest układany ten terminarz, ale Miedź ma już przed meczem przewagę - grzmiał na spotkaniu z dziennikarzami przed spotkaniem z beniaminkiem trener Korony Kielce Gino Lettieri. Włoch miał na myśli to, że jego piłkarze ostatnie ligowe spotkanie rozegrali w poniedziałek, a w piątek już musieli udać się na wyjazd na Dolny Śląsk. Tymczasem "Miedzianka" miała dokładnie tydzień wolnego od porażki w Gdańsku z Lechią 0:2. Mimo tych zarzutów szkoleniowca, to złocisto-krwiści postrzegani byli jako faworyci piątkowej potyczki. Tym bardziej, że zespół ze stolicy Gór Świętokrzyskich złapał rytm i wygrał dwa kolejne spotkania. Najpierw na wyjeździe z Wisłą Płock 2:1, a ostatnio w tych samych rozmiarach rozprawił się u siebie ze Śląskiem Wrocław. Miedź z kolei przekonała się, że ekstraklasowa rzeczywistość jest bardzo trudna. Po wygraniu pierwszego meczu z Pogonią Szczecin, przyszły trzy kolejne porażki.
Pierwszą groźną akcję w piątek stworzyli przyjezdni. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najwyżej w polu karnym wyskoczył Zlatko Janjić, ale jego uderzenie głową nieznacznie minęło prawy słupek bramki Antona Kanibołockiego. Po tej sytuacji do głosu doszli gospodarze. O ile dośrodkowanie Henrika Ojamy jeszcze spokojnie wyłapał golkiper Korony Matthias Hamrol, o tyle więcej problemów sprawiło mu soczyste uderzenie Pawła Zielińskiego. Ostatecznie jednak i z tym zagrożeniem sobie poradził, a bezbramkowy remis wciąż utrzymywał się na tablicy wyników.
Kibice zgromadzeni na stadionie w Legnicy od samego początku nie mogli narzekać na emocje. Choć przez kolejne minuty szans bramkowych było jakby mniej, to obie ekipy prezentowały bardzo dynamiczny futbol, a ciężar gry przenosił się to z jednej połowy na drugą. Do tego dochodziła ambicja i zaangażowanie piłkarzy, którzy często w ferworze walki bezpardonowo atakowali przeciwników, dodatkowo elektryzując zebranych na obiekcie "Miedzianki" fanów.
W 26. minucie gospodarze wreszcie skonstruowali kolejną składną akcję. Rafał Augustyniak obsłużył podaniem Marquitosa, znajdującego się szesnaście metrów od bramki Hamrola. Pomocnik przyjął jeszcze piłkę, co dało szansę Adnanowi Kovaceviciowi na doskoczenie do niego. Mimo asysty defensora z Kielc, zawodnik gospodarzy i tak oddał strzał. Piłka przeleciała jednak nad poprzeczką i wśród wspierających Miedź pojawił się głośny jęk zawodu. Chwilę później zagotowało się pod drugą bramką. Najpierw Zlatko Janjić starał się opanować piłkę w polu karnym, a za moment zakotłowało się po rzucie wolnym. Strzał Ivana Jukicia okazał się jednak zbyt słaby na Kanibołockiego.
Miedź nie zamierzała długo czekać z kolejną odpowiedzią. W 30. minucie beniaminek wyprowadził groźną kontrę, zakończoną odegraniem do Wojciecha Łobodzińskiego. Pomocnik zdecydował się na mierzone uderzenie tuż zza pola karnego. Piłka przeleciała centymetry obok słupka. Ekipa z Legnicy nie chciała zwalniać tempa, widząc, że "Koroniarze" są do ukąszenia. Kilkanaście sekund po strzale Łobodzińskiego, szczęścia znowu próbował Zieliński. Tym razem Hamrol miał zdecydowanie więcej problemów i niewiele brakowało, by po jego błędzie futbolówka wtoczyła się mu między nogami do siatki.
Kielczanie sprawiali delikatnie zszokowanych po tych dwóch akcjach. Brakowało im także spokoju w środku pola. Kibice po ostatnich eczach domagali się szansy dla Mateusza Możdżenia w miejsce Olivera Petraka. Trener Lettieri w piątek postawił właśnie na "Możdża", ale ten nie do końca radził sobie w Legnicy. Gdy przyjmował piłkę na połowie rywali, to od razu szukał podania do tyłu. A jeśli już wykonał zagranie do przodu, to robił to albo niedokładnie, albo zupełnie niepotrzebnie podbijał piłkę do góry. Miedź w końcówce pierwszej części gry nie starała się jednak forsować tempa i ostatecznie do przerwy bramek nie obejrzeliśmy.
Druga część gry Miedź zaczęła z animuszem. Nie potrafiła jednak poważniej zagrozić bramce przyjezdnych. Ci w 54. minucie wyprowadzili za to zabójczy cios. Piłkę tuż przed polem karnym przejął Maciej Górski. Nie pomogło to, że jeden z defensorów "Miedzianki" trzymał go za rękę. Napastnik z Kielc przymierzył prosto w okienko bramki Kanibołockiego i wyprowadził złocisto-krwistych na prowadzenie 1:0.
Po stracie bramki skrzydła Miedzi zostały jakby podcięte. Legniczanie nie grali już tak składnie jak przy stanie 0:0, brakowało im widocznie sił. Potrzebny był jakiś bodziec, który sprawiłby, że beniaminek na nowo uwierzyłby w końcowy sukces. Sprawy nie ułatwiała także postawa przyjezdnych. Korona po strzeleniu gola mocno zwarła szyki w defensywie nie zostawiała rywalom dużo miejsca. Jednocześnie, stojący z przodu Górski, stanowił realne zagrożenie w sytuacjach, gdy możliwe było wyprowadzenie kontrataku.
Bodziec nadszedł w 69. minucie. Henrik Ojamaa miał bardzo dużo miejsca na prawej stronie po błędzie wprowadzonego przed chwilą Kena Kallaste. Estończyk nie potrafił złapać przeciwnika, który idealnie wyłożył piłkę Zielińskiemu. Ten, zupełnie niepilnowany, uderzył obok rozpaczliwie interweniującego Hamrola, doprowadzając do remisu, a Miedź znowu miała spore apetyty na zgarnięcie kompletu punktów przeciwko "Scyzorom".
Wydawało się, że piłkarze Miedzi po golu pójdą odważnie do przodu. Jednak do ostatniego gwizdka nie stworzyli sobie w zasadzie żadnej klarownej okazji. Co innego Korona. W 85. minucie Ken Kallaste powinien strzelić na 2:1, ale za długo zwlekał z uderzeniem w sytuacji sam na sam i obrońcy z Legnicy, a konkretniej Rafał Augustyniak, zdążyli go dogonić. Do końca meczu nikomu nie udało się przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść i mecz zakończył się remisem 1:1. Po pięciu kolejkach Miedź ma więc 4 punkty i jest na 11. miejscu w tabeli. Korona z dorobkiem 8 "oczek" plasuje się na 6. lokacie.
Miedź Legnica - Korona Kielce 1:1 (0:0)
Bramki: Paweł Zieliński 69 - Maciej Górski 54
Żółta kartka: Rymaniak
Miedź: Kanibołocki - Zieliński, Osyra, Bożić, Pikk - Augustyniak - Łobodziński (62. Piątkowski), Marquitos, Santana, Ojamaa (78. Forsell) - Piasecki (77. Piątkowski)
Korona: Hamrol - Rymaniak, Diaw, Kovacević, Kosakiewicz - Gardawski (62. Kallaste), Żubrowski, Możdżeń, Jukić (68. Petrak) - Górski (78. Soriano), Janjić