Kuriozalne sytuacje z wejściem opisał Dariusz Waśko w swoim liście otwartym do Zbigniewa Bońka. Pan Dariusz jest kibicem Jagiellonii i regularnie chodzi na mecze swojej drużyny. Kibic porusza się na wózku elektrycznym, bo choruje na zanik mięśni. Postanowił udać się także na PGE Narodowy, ale tam spotkał się z fatalnym zachowaniem służb porządkowych.
- Po zaparkowaniu samochodu udałem się pod bramę nr 1, gdzie wyraźnie było widać znak dostępności dla osób niepełnosprawnych. Służba porządkowa tam stojąca stwierdziła, że nie ma takiej opcji. Nasze bilety są na wejście bramą nr 2 i tam mamy się kierować. Pod bramą numer 2 już wzrokowo można było stwierdzić, że nie damy rady tamtędy wejść. Bramki, schody i dalej schody - czytamy w liście.
Głos w sprawie zabrał rzecznik PZPN, Jakub Kwiatkowski, który przyznał, że na sprawę służb porządkowych, związek nie ma żadnego wpływu. - Jako organizator imprezy, mamy podpisaną umowę z operatorem Stadionu Narodowego. W tej umowie jest zawarte, że PZPN ma obowiązek korzystać z podwykonawców operatora, w tym właśnie służb porządkowych, więc my nie mamy wpływu na to, kto wygra przetarg i będzie zabezpieczał imprezę - powiedział w rozmowie z "Super Expressem".
Swoje oświadczenie wydał także sam Polski Związek Piłki Nożnej, który część winy przerzucił na kibica. Pan Dariusz miał nie aplikować na jeden z pakietów dla kibiców niepełnosprawnych, ale kupować wejściówkę na własną rękę. "Zamiast tego na własną rękę kupił, za pośrednictwem klubu Jagiellonia Białystok, bilet uprawniający do zajęcia miejsca na jednym z wielu krzesełek nieprzystosowanych do potrzeb osób poruszających się na wózku inwalidzkim. Grupa kibiców Jagiellonii, która otrzymała darmowe, dedykowane dla osób z niepełnosprawnością ruchową pakiety biletów, nie zgłaszała żadnych uwag w odniesieniu do obsługi, serwisu czy komfortu oglądania meczu."
Pan Dariusz na swoje miejsce dotarł w 15 minucie meczu. Pomogli mu w tym inni kibice, którzy wnieśli go po schodach. Jak podkreśla kibic Jagiellonii, nie był jedyną osobą z takimi problemami. - Wyciąganie z tego wniosku, jakoby użytkownicy wózków inwalidzkich byli traktowani jak kibice drugiej kategorii czy też osoby niepożądane, jest w świetle przedstawionych faktów poważnym nadużyciem - czytamy w dalszej części komunikatu.