Chorwacki obrońca przekonuje, że siłą mistrza Polski była świetna atmosfera. To właśnie przełożyło się na wyniki. - To najlepsza szatnia w której byłem. Nigdzie wcześniej nie czułem się tak dobrze, jak w Rakowie - przekonuje Arsenić, który zdecydował się przybliżyć nowych mistrzów Polski. Kto ma największe poczucie humoru? Który z graczy jest jak translator? Odsłaniamy tajemnice mistrzowskiej szatni Rakowa.
Vladan Kovacević. „Władek” to zdecydowanie najlepszy bramkarz w lidze. Ma duże możliwości. Nie są przesadzone opinie w tym, że w przyszłości może zagrać w silnej lidze. Dba o atmosferę w szatni. To mój przyjaciel, spędzamy dużo czasu ze sobą. Wadą jest to, że ciągle się spóźnia. Nie wiem, czy on kiedykolwiek przyszedł na czas. Zapłacił pewnie też z tego powodu sporo kar. Nie widać po nim stresu.
Kacper Trelowski. „Trelu”. Nie było mu lekko, bo miał w bramce świetnego konkurenta w osobie Kovacevicia. Gdy dostawał szansę, to nie zawodził. Zawsze mogliśmy na niego liczyć. Bardzo spokojny chłopak, nie odzywa się za dużo w szatni.
Tomas Petrasek. „Peti” czyli szef, lider, kapitan. Jedna z najważniejszych postaci w szatni. Reprezentuje najwyższe wartości. Wzór dla innych, jak trenować, jak powinien prowadzić się sportowiec. Jest przykładem. Można od niego czerpać nastawienie czy podejście do zawodu. Profesjonalista. Lubi spędzać czas na siłowni pracując nad sylwetką.
Milan Rundić. „Milo”, zabawny, pozytywny, ma dobry charakter do piłki. Na boisku daje drużynie energię. Jeden z kluczowych zawodników w tym sezonie.
Stratos Svarnas. „Svarny” lub „Strato”. Po przyjściu do klubu sprawiał wrażenie samotnika. Trzymał się z rodakiem Papanikolaou. Ale w końcu złapał kontakt z zespołem i luz na boisku. Dobrze się wprowadził, podpisał nowy kontrakt.
Bogdan Racovitan. „Bogdi”. Jest mocny w pojedynkach 1 na 1. Myślę, że nasi ofensywni gracze nie przepadają grać przeciwko niemu. Ale ma jeszcze duże rezerwy, które pokaże w nowym sezonie.
Gustav Berggren. „Bergi”. Miał trudny okres po przyjściu. Nie mógł się odnaleźć po przyjeździe ze Szwecji. Ze wszystkim miał problem: z mieszkaniem, z samochodem. Staraliśmy mu się pomóc, żeby nie czuł się obco i przyzwyczaił się do polskich warunków. To najbardziej dobrotliwy człowiek w zespole. Piłkarsko jest bardzo mocny, choć jeszcze wszystkiego nie pokazał. Na treningach prezentuje się wyśmienicie.
Marcin Cebula. „Cebulek”. Największy żartowniś i wesołek w szatni. Każdy z Rakowa go wskaże. Dba o atmosferę. Przed pierwszą kontuzją to był najlepszy dla mnie zawodnik w ekstraklasie. Był na niesamowitym poziomie. Teraz wraca po niemal rocznej przerwie. Wprawdzie ma jeszcze dużo do poprawy, ale coraz lepiej wygląda. Wierzę, że znów wskoczy na poziom przed urazem. To będzie nasze największe wzmocnienie. To gość, którego nie da się nie lubić. Przy nim nie nie ma nudy. Można siedzieć obok niego i się tylko śmiać.
Szymon Czyż. „Czyżu”. Miał świetny początek, ale wypadł przez kontuzję. Długo go nie wiedzieliśmy, bo leczył się w Poznaniu czy Warszawie. Jest skryty, wręcz cichy.
Wiktor Długosz. „Długi”. Jest najszybszy w zespole. Zawsze mnie rozbawia, gdy pada na murawę po faulach. Jakoś tak dziwnie układa się jego ciało. Może nie grał dużo, ale jak wchodził z ławki, to zawsze coś dołożył od siebie. Dobry duch drużyny.
Giannis Papanikolaou. „Papa”. Ma w sobie dużo energii, daje drużynie impuls, napędza chłopaków. Nie widać tego po asystach czy bramkach. Ale nastawienie ma wyśmienite. Spędza dużo czasu na siłowni. W szatni każdemu pomaga.
Jean Carlos Silva. „Pero”. To był bardzo dobry zimowy transfer. Dał nam ważne bramki i asysty. W ogóle ma smykałkę do pięknych goli. Wszechstronny, dużo pracuje z trenerem od przygotowania motorycznego. Nie potrzebował dużo czasu, aby wejść do szatni. Pomogło mu to, że mówił po polsku. Dba o siebie, często można go spotkać na siłowni.
Władysław Koczerhin. „Koczi”. Przydomek wymyślił mu trener Marek Papszun, gdy na jednej z odpraw zaczął tak do niego mówić. Gdy przyszedł to był nieśmiały, bo nie mówił po polsku. Ale się otworzył, ma poczucie humoru, bardzo go lubię. Widać u niego jakość, jak uderza piłkę, jak się nią bawi. Przed treningami gramy w koszykówkę, ale nie idzie mu najlepiej. A myśli, że dobrze mu idzie (śmiech). Żartuję sobie z niego i pytam: „kiedy coś trafisz?”
Patryk Kun. „Kunik”. Cenię w nim to, że zawsze możesz na niego liczyć. W każdej sprawie. Jest odpowiedzialny. Nie pamiętam, żeby z nim kiedykolwiek był jakiś problem. Widać u niego dużą dyscyplinę i determinację. Czasami bywa zabawniejszy niż Cebula.
Ben Lederman. „Beniu”. Zrobił największy postęp z nas wszystkich. Z mało znanego piłkarza trafił do reprezentacji. To duża sprawa. Wszyscy byliśmy z niego dumni, cieszyliśmy z jego nominacji do kadry. Piłkarsko ma duże możliwości, ale musi dalej się rozwijać i nie myśleć, że już jest na szczycie. To typ pracusia. Pracą może zasłużyć na duży transfer. Żartuje z siebie i innych. Ma duży dystans do tego. Nie obraża się. Pomaga nowym, bo zna języki, więc jest jak translator.
Fran Tudor. „Franiu”. To mój najlepszy kolega, pochodzimy z Chorwacji. Ciągle ze sobą rozmawiamy, wypijamy dużo kawy. Każdy wie, co on może dać drużynie. Nieważne na jakiej zagra pozycji, to na każdej będzie trzymał poziom. Daje pewność zespołowi. W szatni nie robi za wiele hałasu. Najwięcej szumu robi na boisku.
Bartosz Nowak. „Nowy”. Mocny punkt, duża jakość i wzmocnienie. Taki piłkarz był nam potrzebny. Po transferze z Górnika nie zawiódł. Stonowany, rodzinny, mieszkamy obok siebie.
Mateusz Wdowiak. „Mati”. Dużo czasu spędza w siłowni, profesjonalista. Ja uwielbiam Kraków, a on pochodzi z tego miasta. Dużo na ten temat rozmawiamy. Przekomarzamy się, bo on jest wychowankiem Cracovii, a ja grałem w Wiśle. Zawsze jest z tego powodu między nami walka. Nie można nas wtedy pogodzić (śmiech). Po porażkach tych klubów docinamy sobie, oczywiście wszystko z umiarem. Supergość, jesteśmy sąsiadami.
Vladislavs Gutkovskis. „Gutek”. Trzyma z Cebulką. Wielkie serce do gry. Daje z siebie 100 procent. Mam wrażenie, że jest trochę niedoceniany za to, co robi. Bo wszyscy patrzą na to ile strzelił goli, czy wytykają, że nie trafił w bramkę. Ale on dużo pracuje dla zespołu. Pomaga w obronie.
Ivi Lopez. „Ivi”. To najlepszy zawodnik w ekstraklasie. Piłkarska jakość bije od niego. Mnie kupił swoim zachowaniem. Grał w lidze hiszpańskiej, strzelił gola Realowi, ale zachowuje się normalnie. Zero bycia gwiazdą. Poza tym dla mnie niesamowite jest to, że on z każdym złapie kontakt. Może ktoś nie mówić po angielsku, ale on i tak się z nim porozumie. Nie wiem, jak on to robi. Jest niemożliwy, przesympatyczny, zawsze uśmiechnięty. Jest odpowiedzialny. Jak było ciężko, to brał ciężar gry na siebie.
Sebastian Musiolik. „Musiol”. Przy nim też nie można się nudzić. Zawsze wymyśli czy zrobi jakiś żart. Obok niego zawsze zbierają się inni i słuchają, co ma do powiedzenia. Imponuje podejściem: nie marudzi, że nie gra, ale da z siebie 100 procent. Nie lubiłem przeciwko nie mu grać na treningach, bo silny chłopak. Jednak pomogło mi to później w meczach. Największy elegant w zespole.
Fabian Piasecki. „Piasek”. Miał trudności na początku, ale się ogarnął, zaczął grać i strzelać. Potrafi zrobić coś z niczego. I ma smykałkę do pięknych goli. W porządku gość.