Dlaczego Jagiellonia nie obroni tytułu?
„Super Express”: - „Zatrucie” pucharami, czyli po prostu fizyczne zmęczenie? Dlaczego Jagi już nie ma w walce o obronę tytułu?
Jerzy Brzęczek: - Oczywiście trzeba brać pod uwagę wątek zmęczenia dużą liczbą meczów. Jagiellonia pod wodzą trenera Adriana Siemieńca miała fantastyczny okres. W moim przekonaniu – nawet ponad stan posiadania. Chwała jej za to, że w ubiegłym sezonie wykorzystała słabość drużyn „tradycyjnie” grających o mistrzostwo: Legii, Lecha, nawet Rakowa. Dziś na obronę tytułu nie ma już szans. Mało tego, mając trudny terminach – w tym mecze z Rakowem i depczącą jej po piętach Pogonią – musi być bardzo skoncentrowana, by nie stracić nawet tego trzeciego miejsca, dającego przepustkę do pucharów.
Typ jednoznaczny: mistrzem będzie Raków!
- W grze o złoto pozostaje za to Lech.
- W Radomiu za łatwo roztrwonił przewagę, dał sobie wyrwać pewne – wydawałoby się – zwycięstwo. W tym kontekście jego szanse na mistrzostwo bardzo zmalały. Myślę, że w Częstochowie mogą się już z wolna szykować do fety z okazji drugiego w historii tytułu. Na 99 procent to Raków będzie mistrzem.
Cóż za wieści prosto z Gdańska! Lider Lechii sam się do tego przyznał, jest źle
- To tylko dwa punkty przewagi! Skąd u pana taka jednoznaczna opinia?
- Raków jest bardzo konsekwentny, nie zalicza praktycznie żadnych wpadek. A jak już się jakaś zdarzy – jak w meczu z Puszczą Niepołomice, to skutkuje jeszcze większą koncentracją i mobilizacją. Na przestrzeni 30 kolejek Raków jest bardzo stabilny.
Jerzy Brzęczek: „Ivi Lopez nie odzyskał błysku”
- A jak wypada porównanie tej drużyny do mistrzowskiego teamu sprzed dwóch lat?
- Myślę, że pierwszy tytuł mistrza Polski został zdobyty w atrakcyjniejszym stylu, futbolem „przyjaźniejszym” dla oka. Teraz drużyna jest bardziej wyrachowana. Może dlatego – co akurat mi się podoba - że o jej sile wciąż decydują ci sami zawodnicy, którzy poprzednim razem sięgali po tytuł. To pokazuje, jak ważna jest stabilność kadry i ciągłość pomysłu trenerskiego na grę zespołu.
- Dwa lata temu absolutną gwiazdą Rakowa i jego motorem napędowym był Ivi Lopez. Dziś jest taka jedna kluczowa postać, bez której sobie pan tego zespołu nie wyobraża?
- Ivi wciąż jest dobrym piłkarzem, ale po kontuzji nie odzyskał błysku. Nie jest już tak przekonujący i tak stabilny, jak wówczas, jeśli chodzi o kreatywność i przewidywalność. Natomiast Raków na tym niewiele stracił, bo dziś odpowiedzialność rozkłada się na cały zespół. Owszem, sporo goli strzela Jonatan Braun Brunes, ale daleko mu do takiego indywidualnego wpływu na zespół, jaki był udziałem Lopeza w sezonie 2022/23.
Brzęczek: „Tytuł zdobywa się z drużynami z dołu tabeli”
- Dość brutalnie potraktował pan nadzieje kibiców poznańskim. Skąd w Lechu takie wpadki, jak w Gdańsku, Wrocławiu czy ostatnio w Radomiu?
- Nie jestem w środku szatni Lecha. Pod względem jakościowym ma – moim zdaniem – najlepszą kadrę w całej stawce. A jednak notuje owe wpadki, kosztujące go – nie po raz pierwszy zresztą – tytuł. Wiadomo zaś to stara piłkarska prawda, że mistrzostwo zdobywa się punktami zyskanymi z drużynami dolnej części tabeli. Lech ich potracił sporo w takich meczach, a z Pucharu Polski też odpadł z drugoligowcem.
Taka premia... to jest premia! Piłkarze Pogoni mają o co grać w finale Pucharu Polski
- Niewłaściwa koncentracja? Brak motywacji?
- Myślę, że to nie jest problem braku motywacji. Raczej błędów indywidualnych, kosztujących Lecha utratę goli. Tu – w stabilności gry defensywnej – jest główna różnica między nim a Rakowem. Raków może zagrać słabsze spotkanie, ale na przestrzeni 30 kolejek popełnił bardzo mało błędów indywidualnych i zespołowych w obronie. I dlatego często wygrywał 1:0. A Lech – mimo wielu świetnych meczów – kilka razy nie dowiózł dobrego wyniku do końca.
- Mistrzostwo Rakowa – jak rozumiem – ucieszy pana również ze względów osobistych, sentymentalnych?
- Jestem związany emocjonalnie z Poznaniem. Wiele lat tam mieszkałem, grałem dla Olimpii, zdobywałem mistrzostwo z Lechem. Więc sentyment pozostał, ale – co zrozumiałe – ze względu na pochodzenie, ale też duże rozdziały mojej kariery zawodniczej i trenerskiej bliżej mi jednak do Częstochowy.
Dla kogo Puchar Polski?
- Rozmawiamy o rozstrzygnięciach w ekstraklasie, więc nie sposób nie zapytać o fenomen Efthymisa Koulourisa. Pasuje mu fizyczność polskiej ligi?
- Po części pewnie tak. Ale przede wszystkim Pogoń – mimo zawirowań organizacyjnych z początku roku – jest pod względem sportowym dobrym i stabilnym zespołem. Trener Kolendowicz robi tam superrobotę, której efekty – mam nadzieję – zobaczymy też w finale Pucharu Polski.
Goncalo Feio wyjaśnił, za co został ukarany żółtą kartką w Katowicach. Absurd? „Po raz pierwszy w życiu”
- Kto dla pana jest faworytem tegoż finału?
- Liczę przede wszystkim na ciekawy mecz. Myślę, że piłkarze Pogoni doskonale pamiętają, co się wydarzyło rok temu, i jaki był tego wpływ na ich postrzeganie przez własnych kibiców, i na stosunki z nimi. Tym bardziej będą im chcieli sprawić wielką radość. Pierwszy w historii klubu triumf jest na pewno wielkim wyzwaniem dla „portowców”, a w tle jest jeszcze kwestia gry w europejskich pucharach. Ale ponieważ i Legia w zasadzie nie ma już innej drogi do Europy, stawka jest przeogromna i dla niej. Oby wyszło z tego dobre widowisko!
