Krakowski zespół w eliminacjach Ligi Europy nie ma patentu na pokonywanie rywali w I rundzie. Przed trzema laty Pasy doznały klęski z macedońską Skhendiją. Teraz przeciwnik był zdecydowanie mocniejszy, ale jeśli polskie kluby chcą rywalizować z najmocniejszymi, to powinny eliminować takie zespoły jak DAC Dunajska Streda. Tak się jednak nie dzieje.
Cracovia miała przewagę po pierwszym meczu. Bramkowy remis sprawiał, że to polski klub był bliżej awansu. W dodatku szybko zdobyta bramka w rewanżu dawała jeszcze większe nadzieje. Słowacy w drugiej połowie pokazali, że są zespołem lepszym i najpierw doprowadzili do wyrównania, a w dogrywce wykorzystali kuriozalny błąd Michała Helika i zameldowali się w II rundzie eliminacji.
I podobnie jak dzień wcześniej w Gliwicach, tak i we czwartek w Krakowie dało się czuć ogromne rozczarowanie, bo awans nie był tak odległy, jak mogłoby się wydawać przed początkiem rywalizacji. - Chcieliśmy za wszelką cenę awansować. Marzyliśmy o tym, ale marzenia marzeniami, a realia realiami. Teraz puchary możemy sobie obejrzeć w telewizji - powiedział Michal Probierz na konferencji prasowej.
Trener Cracovii znany jest z kontrowersyjnych wypowiedzi. Przypomniał o tym właśnie na spotkaniu z dziennikarzami po meczu. - Bardzo istotna sytuacja była w 14. minucie, kiedy sędzia nie pokazał zawodnikowi DAC 1904 ewidentnej czerwonej kartki. Po pierwszym meczu w Dunajskiej Stredzie też żaden polski dziennikarz nie zauważył, że należał nam się rzut karny. To dziwne i przykre - stwierdził szkoleniowiec. Probierz dodał jednak, że winę ponosi tylko jego zespół, który nie zdołał wykorzystać swoich szans.