Wydawać by się mogło, że zespół pokroju Legii w I rundzie eliminacji europejskich pucharów powinien gromić rywali nawet, gdy nie jest w najwyższej formie. Po raz kolejny przekonaliśmy się jednak o tym, że nawet stołeczny klub nie jest gwarantem jako takich wyników na międzynarodowej arenie. Potwierdziło się to zarówno w sezonie ubiegłym, jak i obecnym.
Zaraz po losowaniu wielu kibiców z Warszawy było przekonanych, że Legię czeka spacerek w I rundzie eliminacji. Bo kto mógłby pomyśleć, że wicemistrzowie Polski będą mieli problem z wygraniem dwóch spotkań z półamatorami z zespołu Europa FC. Okazało się, że nomen omen w Europie słabych drużyn już nie ma i gibraltarski zespół w pierwszym meczu zremisował bezbramkowo z Legią.
Był to kolejny blamaż Wojskowych w europejskich pucharach pod wodzą Dariusza Mioduskiego. Co prawda w rewanżu udało się pokonać Europę 3:0, ale gra stołecznej drużyny nie zachwyciła. Dlatego cierpliwość fanów jest na wyczerpaniu. Wyraz tego dali podczas czwartkowego spotkania. Na trybunach pojawiła się oprawa, która uderzała w prezesa Legii.
Na sektorówce pojawiła się podobizna Mioduskiego w dziecięcej czapce ze śmigiełkiem na czubku. Prezes twarz ma schowaną w dłoniach, a pod spodem wywieszono napis "Czy leci z nami pilot?" nawiązując do tytułu filmu z lat 80. Jeśli w kolejnych rundach gra Legii, a przede wszystkim osiągane prze z nią wyniki nie poprawią się, sytuacja w klubie może zrobić się bardzo napięta.