Smuda przed meczem Legia-Wisła: Nadzieja Wisły w Patryku Małeckim (WYWIAD)

2010-05-08 5:45

Franciszek Smuda (62 l.) z dużym zadowoleniem obserwuje końcówkę sezonu w polskiej lidze. Franz, który sam fundował kibicom horrory, ma nadzieję, że do ostatnich minut ostatniej kolejki w Ekstraklasie będzie gorąco. Bo, jak mówi selekcjoner, wtedy najlepiej ogląda się kandydatów do kadry.

"Super Express": - Cała piłkarska Polska zastanawia się, kto dzisiaj wygra, Legia czy Wisła?

Franciszek Smuda: - Oba zespoły są pod ogromną presją. Jeśli Legia nie wygra, to praktycznie pożegna się z nadzieją na grę w pucharach, a to będzie dla ITI wielki cios. Nie sądzę, by prezesi byli zachwyceni gdyby się okazało, że w przyszłym sezonie Legia nie wychyli się poza krajowe podwórko.

Patrz też: Franciszek Smuda wysłał powołania (GŁOSUJ!)

- Trener Stefan Białas powiedział jednak, że przy sprzyjających okolicznościach Legia może się jeszcze włączyć w walkę o tytuł…

- A gdzie tam! Nie ma takiej możliwości, straty są zbyt duże. Moim zdaniem jedyne, co może ugrać Legia, to trzecie miejsce, ostatnie dające grę w pucharach.

- A Wisła?

- Też jest pod potworną presją. Jedno potknięcie i może być po tytule. Nie dość, że ciężki mecz w Warszawie, to jeszcze potem derby z Cracovią. A w derbach o punkty zawsze strasznie trudno.

- Do niedawna Wisła mogła liczyć na Pawła Brożka, ale ostatnio to cień samego siebie…

- Paweł jest chyba sam dla siebie zagadką, nie do końca wie, co się z nim dzieje. Frustracja rośnie, bo wiadomo, że jak napastnik nie strzela goli, to cierpi i on, i cała drużyna. Brożek musi zacząć drugie piłkarskie życie, ale bardziej od nowego sezonu. Bo w tym to już ciężko mu się będzie pozbierać.


- Największe atuty Wisły i Legii na ten moment?

- Wisła bardzo dobrze gra w obronie, ale im dalej, tym gorzej. Wiślacy zawsze słynęli z dobrego środka pola, a teraz, poza Sobolewskim, nie mają tam nikogo. Tu Legia zdecydowanie wygrywa, ma Iwańskiego, Rybusa i Borysiuka. Czyli w obronie punkt dla Wisły, w pomocy dla Legii. Atak? Oba zespoły podobnie tu przędą, czyli średnio. To oznacza, że ten hit może się skończyć najgorszym wynikiem dla obu drużyn - czyli remisem.

Patrz też: Adam Matuszczyk wybrał Polskę! Czeka na powołanie od Smudy

- A kto personalnie może być największym atutem w obu zespołach?

- Jako selekcjoner nie zawracam sobie głowy cudzoziemcami, więc powiem o Polakach. W Legii do przodu idzie Rybus, a w Wiśle największa nadzieja w Małeckim.

- Za plecami Wisły czai się Lech. To poznaniacy mają największe szanse na mistrzostwo?

- Lech ma wielkie szanse. Dojrzał, nie traci głupich bramek. Dobrzy są. Procentuje gra w pucharach.

- Myśli pan, że dzisiaj na Łazienkowskiej będziemy świadkami horroru?

- Oby. Wiecie, że ja uwielbiam piłkarskie horrory (śmiech). Im goręcej i więcej emocji, tym lepiej dla selekcjonera, bo wtedy najlepiej się ogląda piłkarzy. Jak reagują na presję, stres… A propos obserwacji. Właśnie obliczyłem, że w tym sezonie widziałem na żywo 26 meczów Ekstraklasy, a w sumie cały sztab szkoleniowy 57. Dzisiaj też będę na Łazienkowskiej.

- Ciekawie jest też na dole tabeli. Kto spadnie?

- Na dole to tak się porobiło, że jeden Pan Bóg wie, jak to się zakończy (śmiech).

Najnowsze