"Super Express": - Od początku chcieliście tak rozegrać rzut wolny. Nie dośrodkowanie, ale wycofanie piłki i strzał?
Alexander Gorgon: - Mamy kilka wariantów rozegrania różnych stałych fragmentów. W tym meczu mieliśmy sporo rzutów wolnych, więc dogadywaliśmy ich rozegranie w trakcie gry. Pomogło nam to, że... władamy w zespole kilkoma językami. W pobliżu mnie stał Stec, więc szybko dałem mu ”kommando” (komenda - w jez. niemieckim - red.) jak zagramy. Jestem pewien, że obrońcy Jagiellonii nie rozumieli naszej wymiany zdań, po której ”Steci” przekazał co trzeba Kowalowi i Matyni. Ten drugi podał mi dokładnie, a ja wybiegając zza pleców kolegów strzeliłem na bramkę. W takim tłoku bramkarzowi jest trudniej, a piłka po drodze musnęła jeszcze Kuchego.
- Po golu zaprezentowałeś cieszynkę z dwoma rewolwerami, które na końcu zdmuchnąłeś i schowałeś do kabury. Trochę przypomina cieszynkę z pistoletami Krzysztofa Piątka.
- Oj, ta moja jest starsza i trochę inna niż Piątka. On robi raczej takie bum, bum, bum. Ja wyciągam rewolwery, żeby podkreślić, że wyszedł mi strzał po którym padł gol, później zdmuchuję dym z lufy, jak robili rewolwerowcy na filmach i chowam do kabury. Wymyśliłem to dawno, kiedy grałem w Austrii Wiedeń. Pamiętam, że ćwiczyłem strzały z rzutu wolnego, oddawane pół podbiciem i pół wewnętrznym. Długo mi nie wychodziło i piłka nie raz lądowała na trybunach. W końcu w przedostatnim meczu sezonu z Mattersburgiem, gdy zmierzaliśmy po mistrzostwo, piłka siadła jak trzeba i z 25. metrów huknąłem w samo okienko. To był idealny moment, żeby pokazać te ”rewolwery”, które sobie wymyśliłem w głowie.
POWAŻNA kontuzja polskiego snajpera! Pierwsza diagnoza brzmi jak WYROK!
- Dla Pogoni strzeliłeś już trzy gole w lidze, a cieszynkę widzieliśmy pierwszy raz.
- Po golu z Piastem rewolwery wyciągnąłem, ale chyba kamera tego nie ujęła. Ale jak wpadnie jakaś ”szmata”, co nie ma nic wspólnego z mocnym strzałem, to nie wyciągam rewolwerów. Tak właśnie było z tym dziwnym golem w meczu z Lechią.
- Niektórzy żartują, że koronawirus dobrze zrobił Pogoni, skoro po powrocie z kwarantanny w trzech meczach zdobyliście siedem punków i nie straciliście żadnego gola.
- Dla mnie koronawirus nie był żartem. Mieliśmy obawy, jak to się rozwinie po kwarantannie, jak będziemy się czuli fizycznie. Mogło to pójść w drugą, złą stronę, ale w klubie zrobiliśmy wszystko, żeby było dobrze. Mieliśmy dobrą opiekę medyczną, a sztab szkoleniowy wykonał świetną robotę z planowaniem i obciążeniem treningów po kwarantannie. Wracaliśmy stopniowo do wszystkiego.
Brzęczek będzie w FURII! Jego as jest karmiony przez piękną dziewczynę ŚMIECIOWYM jedzeniem?!
- Dobra gra i efektowne zwycięstwo z Jagiellonią, to kwestia łapania rytmu gry z każdym tygodniem?
- Było kilka czynników tej wygranej. Tydzień wcześniej mecz z Legią był dużo trudniejszy ze względu na poziom rywala. Drugi powód to, że z tygodnia na tydzień czujemy się mocniejsi fizycznie. A po trzecie, w meczu z Jagiellonia znów stanowiliśmy kolektyw, który gra na zero z tyłu. Nie daliśmy rozwinąć się Jagiellonii i dominowaliśmy od samego początku. Bardzo fajnie się grało przy wyraźnym prowadzeniu. Po meczu poczułem wielką ulgę i mieliśmy satysfakcję, że zrobiliśmy coś dobrego dla siebie, klubu i kibiców.
POTĘŻNE ognisko KORONAWIRUSA w klubie Ekstraklasy. To już PRZERAŻA!