Robert Lewandowski: Teraz Wisła, potem Borussia?

2010-04-22 6:00

Pierwszy raz od dawna duże kluby biją się o polskiego piłkarza. Roberta Lewandowskiego (22 l.) chcieliby i w Genoi, i w Blackburn, i w Borussii Dortmund. Jeśli napastnik Lecha dobrze zagra z Wisłą, to cena za niego jeszcze podskoczy, a przecież Borussia już daje, jak twierdzi "Bild", 5 milionów euro.

Niemcy są wyjątkowo zdeterminowani, bo właśnie poważnej kontuzji doznał ich czołowy napastnik Mohamed Zidan. Ale Anglicy są w stanie zapłacić równie dużo... W najbliższych dniach powinna rozstrzygnąć się przyszłość napastnika Lecha Poznań.

"Super Express": - W sobotę mecz Wisła - Lech, ale w twoim przypadku i tak mówi się o transferze…

Robert Lewandowski: - Nie podpisałem jeszcze kontraktu z żadnym klubem i naprawdę myślę teraz bardziej o Wiśle niż o transferze. To mecz sezonu, więc trudno się skupiać na czymś innym. My się nie boimy Wisły, potrafimy z nią wygrywać, a ja często strzelam jej gole. Dlatego jestem optymistą, choć nawet jeśli wygramy w Krakowie, to wciąż będziemy mieli punkt straty do Wisły.

- Czy teraz każdy obrońca w polskiej lidze specjalnie szykuje się na "Lewego"?

- Z meczu na mecz jest mi trudniej. Od początku tej rundy jestem tak pilnowany, jak nigdy wcześniej. Ale ja się z tego… cieszę. Bo to znaczy, że nie mogę sobie pozwolić, by stać w miejscu, że wciąż muszę się rozwijać.

- Żałoba narodowa spowodowała, że mieliście długą przerwę, dłuższą niż Wisła. Jakie to ma znaczenie?

- Żadnego. Byłby kłopot, gdybyśmy przez dwa tygodnie w ogóle nie dotykali piłki, ale przecież trenowaliśmy. Nie wypadliśmy z rytmu, jesteśmy gotowi.


- Wracając do transferu. Genoa zaprosiła cię niedawno na derby z Sampdorią. Podobało się?

- Podobało. Pełny stadion, żywiołowa atmosfera. W takich warunkach zawsze fajnie się ogląda mecze.

- Niemieckie media piszą, że zagrasz w Borussii, włoskie, że w Genoi, a angielskie, że w Blackburn. Kto ma najlepsze informacje?

- (śmiech). A może nikt? Ja się od tego wszystkiego odcinam, nawet o tym nie czytam.

- Pierwszy raz od dawna duże kluby walczą o Polaka. To cię stresuje, czy dodaje pewności siebie?

- Nie mam przez to stresu (śmiech). Znam swoją wartość, ale nie podniecam się tym wszystkim. Tak jak tym, że podobno całe zastępy skautów jeżdżą za Lechem, żeby oglądać mnie w akcji. Dla mnie nie ma znaczenia, czy ich jest mnóstwo, czy nie ma nikogo.

- Szanse na pozostanie w Lechu są chyba bliskie zeru. Czy mistrzostwo mogłoby coś zmienić?

- Najpierw je zdobądźmy. A droga po tytuł prowadzi przez Kraków, więc łatwo nie będzie.

Najnowsze